Tim Weaver, Ścigając umarłych, Amber, Warszawa 2010, 326 s.
Rok temu znaleziono ciało Alexa Towne'a Miesiąc temu jego
matka widziała go na ulicy. Tydzień temu David Raker zgodził się go odnaleźć.
Dziś dałby wszystko, żeby móc cofnąć czas. Detektyw amator David Raker
przyjmuje zlecenie - pierwsze od śmierci ukochanej żony. Chce pomóc
zrozpaczonej - tak jak on - kobiecie, która straciła syna. Ale w tym śledztwie
zagadka goni zagadkę, śmierć ściga śmierć, a Raker wkracza w świat fikcyjnych
nazwisk, fałszywych tożsamości i makabrycznego Projektu Kalwaria.
Ten kryminał to nieustanna akcja, przejażdżka na rollercoasterze
i jazda po górskich drogach z zepsutymi hamulcami w jednym.
Weaver wykreował tajemniczą, mroczną atmosferę, dodał do
tego wyrazistego bohatera i trzymającą się kupy, logiczną fabułę. Cóż więcej
trzeba, aby powstał dobry thriller? Dodajmy do tego niekonwencjonalne
rozwiązanie i mamy świetną rozrywkę na długie zimowe wieczory.
Moja ocena: 4
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz