Ray Bradbury, 451 stopni Fahrenheita, Solaris, Stawiguda
2008, 220 s.
Po niebie latają odrzutowce z głowicami atomowymi, ludzie
spędzają czas przed telewizyjnymi ścianami, a strażacy – zamiast gasić –
wzniecają pożary. Najchętniej palą książki…do tego zostali powołani.
451 stopni Fahrenheita to temperatura, w której zaczyna
palić się papier.
Dobra dystopia nie jest zła!
Po lekturze powieści przedstawiającej fikcyjny świat, gdzie
to co wartościowe jest niszczone i panuje zamordyzm totalny; wracam do rzeczywistości
z poczuciem ulgi i naładowana pozytywnie. Na nowo potrafię się cieszyć nawet
najdrobniejszym, wydawałoby się, wydarzeniem: uśmiechem sąsiadki, promieniem
słońca na twarzy, spacerem do biblioteki. Jak ja lubię tutejszą bibliotekę!
Lubię łazić między ciasno ustawionymi półkami, czytać tytuły, dotykać grzbietów
książek, potem niespiesznie decydować o tym, które z nich zabiorę do siebie. W
moim domu też wszędzie panoszą się książki (i dziecięce zabawki), niektóre
drzemią w szafie lub w komodzie, inne wędrują po półkach regałów. Nie
chciałabym spędzać połowy swego życia w pomieszczeniu, gdzie na regałach stoją
kryształy a centralnym punktem jest wielki plazmowy telewizor. To nie moja
bajka.
A teraz wyobraźcie sobie świat bez książek, których nie tylko
czytanie jest zakazane, ale również posiadanie! Nie ma odprężenia w ciszy i
spokoju, skupienia na lekturze, przeżyć duchowych, nie ma smutku ani radości,
bo człowiek jest zdegradowany do roli biernej i podporządkowanej jednostki. Wyobraźcie
sobie świat, w którym najważniejszy element wyposażenia domu stanowi wielki
ekran skąd bez końca płyną bezwartościowe, przeżute na papkę wiadomości lub
rozrywka mająca zaspokoić najniższe instynkty, byleby tylko człowiek nie myślał
i nie zastanawiał się nad sobą i otaczającą o mentalną pustką. Wyobraźcie sobie
stałe zagrożenie atomowe.
W takim otoczeniu żyje Guy Montag zajmujący się wzniecaniem
pożarów. Wydaje się być uczłowieczonym robotem, nie zastanawia się, nie podważa
rozkazów. Do czasu. A kiedy ów czas nadchodzi, wątpliwości narastają,
doprowadzają do zmiany punktu widzenia i pragnienia, aby poczuć czym jest
życie, w którym dostępna jest literatura. W Montagu budzą się uczucia,
wspomnienia i... bunt. W mrocznym, wydawałoby się pogrążonym w wiecznej
ciemności świecie, Guy Montag przechodzi na drugą stronę barykady by odnaleźć swe
człowieczeństwo.
Podobnie jak „Rok 1984” Orwella i „Pianola” Vonneguta, „451
stopni Fahrenheita” powstało w niedługi czas po II wojnie światowej, w czasie nasilonej,
schizofrenicznej przemocy nakręcanej przez Stalina u kresu życia. Bradbury
przedstawił swoją wizję w sposób najbardziej brutalny. Jeśli świat Orwella był
ponury i szary, to świat Bradbury’ego pochłaniał ogień i promieniowanie.
Wszystko jednak sprowadzało się do nieustannej kontroli nad ludźmi.
I chociaż w obecnych czasach książki (jeszcze) są dobrem
ogólnym, samoloty z bombami atomowymi nie latają nad nam głową, to mentalna
papka z telewizora już nas atakuje i ogłupia. Może warto zastanowić się dwa
razy, nim naciśnie się pilota od telewizora?
Moja ocena: 5
* * *
Bradbury Ray; 451° Fahrenheita;
Dobrzy pisarze często dotykają życia. Przeciętni zaledwie je muskają. Beznadziejni – gwałcą je i zostawiają muchom na żer.
Dobrzy pisarze często dotykają życia. Przeciętni zaledwie je muskają. Beznadziejni – gwałcą je i zostawiają muchom na żer.
Bradbury Ray; 451° Fahrenheita;
To pozytywny aspekt umierania: gdy nie ma się nic do stracenia, można sobie pozwolić na każde ryzyko.
To pozytywny aspekt umierania: gdy nie ma się nic do stracenia, można sobie pozwolić na każde ryzyko.
Bradbury Ray; 451° Fahrenheita;
Patrz na wszystko zdumionymi oczami, żyj, jakbyś za dziesięć sekund miał paść trupem. Przyjrzyj się światu. Jest bardziej fantastyczny niż jakikolwiek pomysł zrealizowany w fabryce. Nie proś o gwarancje, nie żądaj uwierzytelnienia, bo takiego zwierzęcia nigdy nie było. A gdyby istniało, to byłoby krewniakiem wielkiego leniwca, który dzień w dzień wisi na gałęzi głową w dół i przesypia życie. Do diabła, potrząśnij tym zwierzęciem, strąć leniwca na tyłek.
Patrz na wszystko zdumionymi oczami, żyj, jakbyś za dziesięć sekund miał paść trupem. Przyjrzyj się światu. Jest bardziej fantastyczny niż jakikolwiek pomysł zrealizowany w fabryce. Nie proś o gwarancje, nie żądaj uwierzytelnienia, bo takiego zwierzęcia nigdy nie było. A gdyby istniało, to byłoby krewniakiem wielkiego leniwca, który dzień w dzień wisi na gałęzi głową w dół i przesypia życie. Do diabła, potrząśnij tym zwierzęciem, strąć leniwca na tyłek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz