Lisa Gardner, Pożegnaj się, Sonia Draga, Katowice 2009, 416
s.
Agentka FBI, Kimberly Quincy, kocha swoją pracę. Jest jednak
w piątym miesiącu ciąży i powinna zacząć już myśleć nie tylko o sobie. Pewnego
dnia zgłasza się do niej młoda prostytutka, informując o zaginięciu koleżanki.
Okoliczności, które przedstawia, są tak przerażające, że aż niewiarygodne.
Kimberly, nie zważając na swój stan, daje się wciągnąć w niebezpieczną i
wyrafinowaną grę z sadystycznym mordercą zafascynowanym pająkami.
Przeczytałam „Pożegnaj się” w kilka miesięcy po „Sąsiedzie”
chociaż chronologicznie powinnam była zacząć właśnie od „Pożegnaj się”. Ale...
im dłużej czytałam powieść Gardner o porywaczu, tym bardziej się cieszyłam, że
nie znałam jej wcześniej, bo wówczas „Sąsiad” byłby powieścią dość
przewidywalną.
Ja wiem, że głównym tematem książek Gardner jest zbrodnia.
Lecz mnie najbardziej interesują u Gardner puzzle, które autorka układa z losów
postaci. Prawie nigdy do końca nie wiadomo kto jest kim, dostajemy co prawda
wszelkie podpowiedzi, ale akcja gmatwa się, rozgałęzia i czytelnik już nie wie
na czym skupić się najpierw.
Gardner opowiada o prześladowcy i prześladowanym, o kacie i
ofierze, o tym, jak kształtuje się psychika ofiary i kiedy dochodzi się do
granicy, spoza której nie ma powrotu. Powrót do normalności po traumie
uprowadzenia okazuje się trudny, wręcz niemożliwy, szczególnie dla osób, które
powinny posiadać nieograniczony kredyt zaufania. Istotna jest w „Pożegnaj się”
postawa rodziców, ich strach o młodsze dziecko, ich niemożność zrozumienia
starszego dziecka. Jak to u Gardner – nie ma wielkiego, szczęśliwego końca, gdy
wszyscy wpadają sobie w ramiona i dalej żyją długo i szczęśliwie.
I jeszcze te pająki... Taka makabryczna wisienka na torcie
makabry. Polecam.
Moja ocena: 5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz