Belinda Bauer, Szczątki, Prószyński i S-ka, Warszawa 2010,
280 s.
Niewyjaśniona zbrodnia. Przebiegły morderca. Koszmar, który
powraca…
Dwunastoletni Steven Lamb kopie doły na terenie Parku Narodowego Exmoor. Szuka ciała. Dzień w dzień po szkole i w weekendy także. Chce przywrócić spokój duszy wujka, którego nie dane mu było poznać. Zmarły zniknął mając jedenaście lat. Przyjęto, że padł ofiarą seryjnego mordercy, Arnolda Avery’ego.
Babka Stevena nie uwierzyła w śmierć syna, stale czeka na jego powrót, wbrew rozsądkowi, wbrew opinii rodziny. Steven pragnie ratować sytuację. A skoro w tym celu musi pokazać babce kości zamordowanego dziecka... cóż. Działa logicznie. Pisze starannie przemyślany list do zamkniętego w więzieniu Arnolda Avery’ego. W ten sposób rozpoczyna się niebezpieczna gra w kotka i myszkę między zdesperowanym dzieckiem a znudzonym seryjnym mordercą…
Dwunastoletni Steven Lamb kopie doły na terenie Parku Narodowego Exmoor. Szuka ciała. Dzień w dzień po szkole i w weekendy także. Chce przywrócić spokój duszy wujka, którego nie dane mu było poznać. Zmarły zniknął mając jedenaście lat. Przyjęto, że padł ofiarą seryjnego mordercy, Arnolda Avery’ego.
Babka Stevena nie uwierzyła w śmierć syna, stale czeka na jego powrót, wbrew rozsądkowi, wbrew opinii rodziny. Steven pragnie ratować sytuację. A skoro w tym celu musi pokazać babce kości zamordowanego dziecka... cóż. Działa logicznie. Pisze starannie przemyślany list do zamkniętego w więzieniu Arnolda Avery’ego. W ten sposób rozpoczyna się niebezpieczna gra w kotka i myszkę między zdesperowanym dzieckiem a znudzonym seryjnym mordercą…
Ostatnią książką przeczytaną w roku 2012 były „Szczątki”
Belindy Bauer. Powieść debiutancka, a zatem nie wolna od pewnych niedoskonałości,
ale o tym za chwilę.
„Szczątki” to powieść wyrażająca uniwersalną prawdę: kiedy
dziecko pragnie, aby bajka o uszczęśliwieniu rodziców się ziściła, nie cofnie
się przed niczym. Nawet przed korespondencją z pedofilem.
Pisanie o rozpaczy i nadziei tak, aby wypadło to
autentycznie, jest trudne. Bardzo bowiem łatwo jest popaść w denerwującą
przesadę czy tani sentymentalizm. Wydaje mi się, że opisując babkę i matkę
Stevena, Bauer wyszła z tego dość obronną ręką. Przedstawiła kobiety załamane,
słabe i zapatrzone w przeszłość, kiedy tymczasem pod ich bokiem rośnie, właściwie
samopas, dziecko, które nie jest winne zdarzeniom sprzed lat. Kobiety drąży
niepewność losu syna i brata; zaginiony: ani martwy, ani żywy. Po prostu go nie
ma. Czyż nie jest to najokrutniejsza rzecz, jaka może przydarzyć się matce?
Niestety z chwilą, kiedy na kartach książki pojawia się
postać Avery’ego, paradoksalnie opowieść zaczyna obniżać loty. Avery opisany
jest nie tyle niestarannie, co nieumiejętnie. Nie przeraża, nie wydaje się być
osobą przeżartą złem. Jest schematyczny, papierowy. Nie przekonuje.
„Szczątki” to nie jest powieść akcji i jeśli ktoś się
spodziewa takowej, to się zawiedzie. Jest to opowieść pełna melancholii, opisów
typowych angielskich, dzikich krajobrazów, gdzie może wydarzyć się wszelkie
zło. Od strony plastycznej – napisana jest zgrabnie. Podobnie jest z rozpaczą i
smutkiem kobiet, i determinacją głównego bohatera. Tylko ten seryjny
morderca... nijaki.
Moja ocena: 4
Większość recenzentów raczej chłodno wypowiada się o tej książce. Kiedyś szperałem po recenzjach, bo zobaczyłem ją na wyprzedaży za dychę ;-)
OdpowiedzUsuńUjmijmy to tak: moja pani bibliotekarka wciąż powtarza, że mam spaczony gust :). Jeśli chodzi o książki na wyprzedażach, to nie będę się wypowiadać, co o tym sądzę, od kiedy zobaczyłam "Szklany klosz" Sylvii Plath w pudle z książkami przecenionymi :)
UsuńSzperając dziś w Matrasie po półkach z książkami na wyprzedaży znów wpadły mi w oko "Szczątki" za 9,90 zł. No i tym razem, tak zupełnie spontanicznie, ale mając w pamięci Twoja recenzję, wziąłem! ;-)
UsuńTo daj znać, jak Ci się podobało, kiedy przeczytasz :)
UsuńObiecuję, skrobnę coś, jak już się z nią uporam. Objętościowo jest niewielka, może więc niebawem się za nią wezmę. Może, bo na nieprzeczytanych półkach mam już około dwustu książek. Za dużo kupuję - za mało czytam...
UsuńTy Szczęśliwcu :), ja ostatnio tylko na bibliotecznych książkach lecę. Gdzieś w przyszłości mam zamiar kupić kilka książek, których Pani Bibliotekarka absolutnie zakupić do biblioteki nie chce. Ale to dalekaaa przyszłość...
UsuńTeż bym wypożyczał, ale jestem z tych osób, które muszą książki posiadać, nie lubię pozbywać się lektur, nawet tych, które mi się nie podobają. Zapędy kolekcjonerskie się odzywają ;-) Ale zakupy robię niemal wyłącznie na wyprzedażach (wyjątkiem jest kilku ulubionych autorów), dzięki czemu za stówkę potrafię przytaskać do domu za jednym zamachem do dziesięciu książek ;-)
UsuńNo ba! W domu mam poutykane książki dosłownie wszędzie, bo już się na półkach nie mieszczą i musiałam trochę przystopować z zakupami. Od czasu do czasu kupuję coś na bibliotecznej wyprzedaży. Ceny wahają się od 5 zł do złotówki, a trafiają się perełki.
Usuń