Grażyna Jagielska, Fastryga, W.A.B., Warszawa 2006, 304 s.
„Fastryga” to
opowieść o trzech pokoleniach kobiet naznaczonych piętnem rodzinnej tajemnicy.
Więzi pomiędzy babką, matką i córkami są albo niszczące, albo boleśnie
rozerwane – kobiety łączy tylko poczucie nieuchronnego nieszczęścia,
przejmująca samotność i nakaz milczenia. Dostęp do prawdy ma jedynie
upośledzona dziewczynka Mela, żyjąca w zawieszeniu między światem realnym a
metafizycznym; ale jej rozpaczliwe próby „fastrygowania” więzi między kobietami
są niezrozumiałe dla otoczenia. Książka opowiada o mechanizmach wzajemnego
zniewolenia. To mroczne studium przemocy w rodzinie, konsekwentnie ukazywane z
dwóch perspektyw – sprawcy i ofiary. Wyłania się z niego obraz zakleszczonego
świata, który rządzi się niepojętymi dla postronnych regułami i z którego nie
ma ucieczki. Hipnotyczna narracja bezlitośnie wciąga w spiralę fizycznych i
psychicznych tortur, jakich doświadczają bohaterki, w atmosferę paraliżującego
strachu i ciągłego napięcia.
Dopiero luty, ale ja już nabrałam pewności, że jedna z
najbardziej ponurych, mrocznych, a jednocześnie pięknie napisanych książek tego
roku, jest już za mną. Na „Fastrygę” trafiłam przypadkowo, leżała pod „Miłością
z kamienia” również Grażyny Jagielskiej (widocznie nie ja jedna czytam
seriami). Biorąc „Miłość...”, wzięłam też „Fastrygę”.
Książka powinna się odstać w kolejce do czytania, chciałam
tylko zerknąć na pierwsze strony. Przeczytałam: „Mela miała
dziesięć lat, kiedy zobaczyła coś więcej niż inni ludzie.” i o świecie
realnym przypomniałam sobie po dwóch godzinach.
Grażyna Jagielska stworzyła świat okrutny, smutny acz
prawdziwy do bólu. Przysięga małżeńska i przemoc domowa – obie aż po grób,
dopóki śmierć ich nie rozłączy. Przysięga małżeńska i porzucenie, tchórzostwo,
że się nie da rady unieść na barkach ciężaru porażki i odpowiedzialności.
Szlachetne czyny i ułuda pamięci. Zobowiązania. Miłość ofiary i oprawcy.
Oddanie Bogu i wszechobecne Zło.
Wszystko zaś opisane cudownym językiem, prozą na najwyższym
poziomie, bez żadnych wydumań, bez zadęcia na nowoczesność. Postaci nakreślone
zamaszyście zachwycają bogactwem swych osobowości i nie jest ważne czy
Jagielska pisze o pozytywnych czy negatywnych bohaterach. Po prawdzie nie ma w
„Fastrydze” bohaterów jednoznacznie pozytywnych, może z wyjątkiem Meli, cała
reszta to doskonały opis ludzi z krwi i kości, pełnych wahania, zalet i wad,
pełnych gniewu, niepewności, poczucia obowiązku, strachu, zniechęcenia,
samopoświęcenia, które prowadzi donikąd.
Chapeau bas!
Czapki z głów i więcej takiej literatury polskiej!
Moja ocena: 5.5 (Pół punktu odjęłam za nieskładną chronologię, ale może
tylko mnie to deprymowało.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz