Jonathan Kellerman, Doktor Śmierć, Amber, Warszawa 2001, 294
s.
Kiedy na przedmieściu Los Angeles zostają znalezione
makabrycznie okaleczone zwłoki, bohater zaczyna poszukiwać mordercy. Zabitym
okazuje się lekarz oskarżony o wielokrotne dokonanie eutanazji. W miarę jak
bohater wgłębia się w przeszłość Anioła Śmierci, w jego umyśle rodzi się
koszmarne podejrzenie.
Kellerman pod pretekstem moralnego aspektu eutanazji
stworzył thriller, który dość szybko zmienia się w przeciętną, nieco nudnawą
lekturę. Nikt nie jest tym za kogo się podaje, establishment Los Angeles
przesiąknięty jest złem i własnym poczuciem sprawiedliwości, wszystko zależy od
punktu siedzenia.
Sam początek, jak to u Kellermana, jest intrygujący, potem
jednakże napięcie zamiast rosnąć, opada niebezpiecznie. Są momenty lepsze i
gorsze. Podobnie w swym dorobku Kellerman ma książki ciekawsze i nudniejsze. Ta
plasuje się gdzieś pośrodku. Patrząc wstecz, nie potrafię się zdecydować czy
koniec „Doktora Śmierć” był przewidywalny, czy naciągany. Pozostawiam to ocenie
innych.
Moja ocena: 3.5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz