Jonatham Kellerman, Obsesja, Amber, Warszawa 2007, 344 s.
W gabinecie psychologa dziecięcego doktora Delaware zjawia
się jego była pacjentka. Ale dziewiętnastoletnia dziś Tanya nie potrzebuje
typowej pomocy psychoterapeuty. Dręczy ją straszne wyznanie matki na łożu
śmierci. Musi poznać prawdę o tej zagadkowej kobiecie. Alex ulega jej prośbie.
Nie wie jednak, że poszukiwania zaprowadzą go w mroczną przeszłość i odkryją
wstrząsającą historię rozpaczy i zemsty.
Dobra książka to taka, która na długo zapada w pamięć.
Tymczasem bywszy niedawno w bibliotece wzięłam „Obsesję” do ręki i nijak nie
mogłam sobie przypomnieć czy to czytałam, czy nie. Dopiero mój numer czytelnika
wpisany na karcie książki czarno na białym uświadomił mi, że i owszem, lektura „Obsesji”
już za mną.
Książkę przekartkowałam i coś mi zaczęło świtać. Tajemnica z
przeszłości, nadmiar bohaterów, poplątane wątki i szukanie niemalże dziury w
całym. Ujmijmy to tak: gdyby doktor Delaware nie miał przyjaciela policjanta,
wyznanie pacjentki pozostałoby tylko wyznaniem, bo z braku dowodów nikt nie
ruszyłby tyłka i nie zaczął się grzebać w przeszłości. A tak starożytna maksyma
manus manum lavat sprawdza się w Los
Angeles końca XX wieku. Ty pomożesz mnie, ja pomogę tobie, a czytelnik i tak
wszystko przełknie.
Lektura średnia i łatwo wypadająca z głowy.
Moja ocena: 2.5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz