Oliver Sacks, Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z
kapeluszem, Zysk i S-ka, Poznań 2008, 302 s.
Książka Olivera Sacksa, angielskiego neurologa i psychiatry,
z pozoru tylko podejmuje wąsko rozumianą tematykę medyczną związaną z neuropsychologią
czy też z neurologią. Neuropsychologia, tak jak kiedyś psychoanaliza, jest
pasjonującą dyscypliną naukową nie tylko dlatego, że poszerza naszą wiedzę o
psychice człowieka, ale również dlatego a może przede wszystkim że studiowanie
tych zagadnień nieodmiennie prowadzi czytelnika do postawienia sobie
zasadniczych pytań egzystencjalnych. Tematem tej dziwnej, ale wspaniałej
książki jest analiza tego, co się dzieje, kiedy następują jakieś zmiany w
mózgu, o których większość z nas nawet nie ma pojęcia... Doktor Sacks pokazuje,
jakie lęki drzemią ukryte w naszych umysłach i jak niewiele potrzeba, by się
ujawniły.
Oglądasz „Memento” o facecie z utratą pamięci krótkotrwałej
i myślisz sobie: „Uff, to tylko film.” A potem sięgasz po książkę Oliviera
Sacksa i fikcja staje się rzeczywistością.
„Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem” to
książka poświęcona patologii mózgu, tej szarej, pofałdowanej substancji, którą
wszyscy mamy pod czaszką i której działania wciąż jeszcze do końca nie
zgłębiono. To publikacja naukowa, acz napisana językiem prostym i zrozumiałam,
co nie zmienia faktu, że przypadki, jakie przywołuje angielski neurolog jako
przykłady dysfunkcji mózgu, są przerażające. Żyjemy, kochamy, smucimy się,
czytamy, pracujemy, narzekamy nie zastanawiając się nad tym, ile mamy
szczęścia, że jednocześnie jesteśmy świadomi swego człowieczeństwa, widzimy
świat, poruszamy się i pamiętamy, co robiliśmy pięć minut temu lub wczoraj,
potrafimy zapanować nad słowami, rozumiemy słowa innych. Pacjenci doktora Sacksa
te pozornie zwyczajne umiejętności utracili. Nieodwracalnie.
Tytułowy mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem to
muzyk, chory na agnozję wzrokową, mający dobry wzrok, acz nie potrafiący
zrozumieć na co patrzy; radzący sobie z chorobą za pomocą.... muzyki. Kolejny
przypadek – blisko pięćdziesięcioletni człowiek, którego życie i wspomnienia
zatrzymały się na okresie, kiedy miał lat dziewiętnaście. Za każdym razem
rozmawiał z lekarzem jakby się spotkali po raz pierwszy, nie pamiętał zresztą
nie tylko jego (czy personelu), ale w ogóle ostatnich trzydziestu lat życia.
Albo opis młodej kobiety, która nie potrafi koordynować i kontrolować ruchów
rąk i nóg. Albo mężczyzny, który nie potrafił rozpoznać własnej nogi. Albo
kobiety, która całkowicie utraciła pojęcie „lewej strony”. Albo... albo...
wszystkie przypadki opisane przez doktora Sacksa są równie niezwykłe, co
przerażające. Przytrafiły się zwyczajnym, normalnym ludziom. Utracili na zawsze
w mniejszym lub większym stopniu część siebie, swojego człowieczeństwa.
Niektórym pacjentom udało się pomóc, niektórzy już na zawsze pozostali
uwięzieni w swoim niedoskonałym mózgu, zagubieni w czasie lub przestrzeni.
Co najmniej dwa rozdziały poświęcone są zespołowi
Tourette’a. Najbardziej znaną formą tej choroby jest nieustanne bluzganie
wulgaryzmami. Sacks skupia się jednak przede wszystkim na wszelkiego rodzaju
tikach czy naśladownictwie. Przyznaje przy tym, że świat „turetyków” najlepiej
poznał obserwując ludzi na jednej z ulic Nowego Jorku. Wielkie miasto, wielki
stres, wiele twarzy do oglądania. Przy okazji można dojść do konkluzji, że
świat pełen jest ludzi, którzy cierpią albo na jakiś niedostatek, albo nadmiar
czegoś. Nieświadomi, nie potrafimy dostrzec tego co najważniejsze: naszego
zdrowia, naszej samodzielności i wszelkich zdolności, dzięki którym możemy się
cieszyć, smucić i wieść w miarę normalne życie.
Moja ocena: 5.5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz