Delphine de Vigan, Ukryte godziny, Sonia Draga, Katowice
2010, 320 s.
Mathilde jest samotną matką trójki dzieci. Po śmierci męża
przed ośmiu laty odzyskała równowagę w firmie, w której była cenionym
pracownikiem, dopóki przełożony nie zaczął jej szykanować i odsuwać od pracy.
Mimo to Mathilde codziennie rano wsiada kolejno do dwóch autobusów, potem do
metra i przyjeżdża do firmy, gdzie już nikt niczego od niej oczekuje.
Thibault, lekarz pogotowia po trzydziestce, codziennie jeździ tam, gdzie dyspozytor zleci wizytę – tkwi godzinami w korkach, wlecze się za ciężarówką, szuka miejsca do zaparkowania, spotyka wielu ludzi, którzy prócz niego nikogo innego nie widują. Lepiej niż ktokolwiek inny zna drobne ludzkie dolegliwości i wielkie nieszczęścia, przytłaczające tempo życia miasta i ogrom królującej w nim samotności.
Czy tej dwójce samotnych ludzi uda się spotkać, czy tylko miną się w anonimowym wielkomiejskim tłumie?
Thibault, lekarz pogotowia po trzydziestce, codziennie jeździ tam, gdzie dyspozytor zleci wizytę – tkwi godzinami w korkach, wlecze się za ciężarówką, szuka miejsca do zaparkowania, spotyka wielu ludzi, którzy prócz niego nikogo innego nie widują. Lepiej niż ktokolwiek inny zna drobne ludzkie dolegliwości i wielkie nieszczęścia, przytłaczające tempo życia miasta i ogrom królującej w nim samotności.
Czy tej dwójce samotnych ludzi uda się spotkać, czy tylko miną się w anonimowym wielkomiejskim tłumie?
Gdybym dawała tytuły recenzjom, tę zatytułowałabym „Na
wskroś francuska powieść z iście francuskim końcem”. Ale jakoś nie potrafię
wymyślać dobrych tytułów, zatem niech ten (sama mam wątpliwości czy jest
chociażby znośny) służy za wprowadzenie w klimat powieści.
„Ukryte godziny” to opowieść o życiu. Nie ma tu intrygi,
tajemnicy, romansu. De Vigan nie stara się skusić czytelnika rozrywką,
odwrotnie – proponuje przyjrzenie się zwykłemu dniu dwojga zwykłych ludzi, ich
codziennym kłopotom, troskom i anonimowości w wielkim mieście. Ukazuje
czytelnikowi świat znajomy, czasami niewiarygodnie bliski, bo któż nie
przeżywał chwil zwątpienia, samotności czy odrzucenia?
Podoba mi się język, jakim posługuje się autorka. I podobają
mi się pytania, jakie stawia swoim bohaterom a przy okazji i czytelnikom. Jest
w tej książce ukazana miłość w sposób niebanalny, w odniesieniu do przeszłości,
rozliczenie się z tym, co było i co jest. Nie można porywać się na wielkie
zmiany mając określone obowiązki i powinności. Można tylko dzień po dniu
wypełniać je należycie.
Polecam. Tym bardziej że „Ukryte godziny” czyta się niby
szybko, ale są chwile, kiedy lektura zwalnia, nadchodzi zastanowienie i zaduma.
Moja ocena: 6
* * *
Vigan Delphine de; Ukryte godziny;
W związku miłosnym jest pewien rodzaj wrodzonego niewyczerpanego okrucieństwa.
W związku miłosnym jest pewien rodzaj wrodzonego niewyczerpanego okrucieństwa.
Vigan Delphine de; Ukryte godziny;
Pytania pojawiają się wtedy, gdy jest po wszystkim.
Pytania pojawiają się wtedy, gdy jest po wszystkim.
Vigan Delphine de; Ukryte godziny;
Być może związek uczuciowy sprowadza się do braku równowagi; gdy tylko czegoś chcemy, gdy na coś czekamy, już przegraliśmy.
Być może związek uczuciowy sprowadza się do braku równowagi; gdy tylko czegoś chcemy, gdy na coś czekamy, już przegraliśmy.
Przez moment myślałem, że będziesz na książkę narzekać, a jednak nie, szósteczka na koniec. Kiedyś ją chyba widziałem w jakiejś taniej księgarni, choć głowy za to nie dam. Tytuł i autorka zapamiętane, lubię takie historie, życiowe, ale nie banalne :)
OdpowiedzUsuńŁadnie to ująłeś! A książkę polecam :)
Usuń