poniedziałek, 17 lutego 2014

Mons Kallentoft „Piąta pora roku”

Mons Kallentoft, Piąta pora roku, Rebis, Poznań 2012, 462 s.

Jest początek maja. W czasie spaceru po lesie za Linköpingiem ojciec z dwójką dzieci znajduje brutalnie okaleczone zwłoki kobiety, noszące wyraźne ślady tortur. Inspektor Malin Fors od razu dostrzega podobieństwa ze sprawą Marii Murvall, młodej kobiety, która przebywa w szpitalu psychiatrycznym od czasu, gdy przed kilku laty znaleziono ja zgwałconą i brutalnie pobitą w lesie. W tym samym czasie Malin poznaje lekarkę ze szpitala w Lund, która opowiada jej o podobnym przypadku. Okazuje się, że sprawa Marii to być może tylko element większej układanki. Malin, od dłuższego czasu niemal opętana chęcią rozwiązania sprawy Marii, nie spocznie, dopóki nie dowie się, kim jest zwyrodnialec, który znęca się nad kobietami. Dokąd tym razem doprowadzi ją poszukiwanie prawdy?

Ta sprawa, Marii Murvall, intrygowała mnie od pierwszej części, „Ofiary w środku zimy”. Zwracając tamtą książkę do biblioteki nie kryłam rozczarowania i frustracji, że Kallentoft nie wyjaśnił wszystkiego do końca. Z czasem, podczas kolejnych lektur jego kryminałów, zaczęłam podejrzewać, że autor szykuje coś ekstra.
„Piąta pora roku” jest mroczna jak bezksiężycowa noc, brutalna jak podziemny krąg i bardziej perwersyjna niżby to sobie wyśnił markiz de Sade. To koszmar na jawie, groza, przed którą mózg broni się całkowitym wyłączeniem a ofiara, której udało się przeżyć, nie daje rady wrócić do normalnego świata i pozostaje namiastką człowieka, warzywem. Czytając ostatnią część cyklu gdzieś tam w głowie tliła mi się myśl, że czasami lepsza już śmierć niż bezwolna wegetacja w jakimś zakładzie, zamknięcie w więzieniu myśli i przeżytej makabry.
Kallentoft daje jasno do zrozumienia, że nie trzeba kogoś zabić, aby wyrządzić mu nieodwracalną krzywdę, pozbawić godności, odrzeć z człowieczeństwa, sprowadzić do obiektu chorych fantazji seksualnych.
Po skończeniu „Piątej pory roku” przepełniał mnie gniew. Na pewnych siebie samców traktujących kobiety instrumentalnie, na facetów, którzy uważają, że stanowisko i pieniądze są oznakami nieograniczonej władzy nad życiem innych. I chociaż fabuła miała swoje słabsze strony, to przyznać trzeba, że Kallentoft zakończył sprawę Marii Murvall z hukiem. Brawo!
Moja ocena: 5.5

Na koniec mała dygresja: nie wiem, czy uda mi się przeczytać kolejna książki z Malin Fors. Pani bibliotekarka zapowiedziała mi już dawno temu, że następnego cyklu nie będzie kupowała, bo książki Kallentofta nie podobają się zbytnio innym czytelnikom. Szkoda.

* * *

Kallentoft Mons; Piąta pora roku;
Alkohol składa alkoholikowi obietnicę: Ofiaruję ci spokój i pozbawione bólu godziny.
Dzięki mnie coś się będzie działo.
A potem cię unicestwię.
Ale czy nie cudownie jest być unicestwianym?

Kallentoft Mons; Piąta pora roku;
Czasem zło ma własną moc, coś oczywistego, co zawsze istniało i tylko czeka na odpowiedni moment, by pokazać kły. Ale gdzieś tam zawsze istnieje jakieś wyjaśnienie zła. Sadyście przyjemność sprawia to, co robi. A przyjemność wszyscy potrafimy zrozumieć.

2 komentarze:

  1. Zaintrygowałaś mnie tą książką:)
    Nie znam twórczości tego pisarza, chętnie poznam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znajomość proponuję zacząć od pierwszej części, tam się wszystko zaczyna to, co kończy się w tej części :)

      Usuń