poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Dorota Sumińska „Dalej na czterech łapach”

Dorota Sumińska, Dalej na czterech łapach, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2012, 290 s.

Kontynuacja bestsellerowej „Autobiografii na czterech łapach!”. Dom pełen kochających się ludzi i ocalonych zwierząt. Miejsce, w którym rodzą się wspaniałe pomysły na książki, na życie i na to, jak poprawić świat. Dorota Sumińska opowiada o swoich pasjach, podróżach, o nowo poznanych ludziach i zwierzętach…

Dorota Sumińska kończąc pierwszą część swojej autobiografii znalazła się na kolejnym życiowym zakręcie. Zachowała jednak optymizm, a czytając kontynuację, okazało się, że miłość można znaleźć nawet w późnym lecie życia. „Dalej na czterech łapach” to opowieść o kobiecie spełnionej. Dom pod lasem, gdzie mieszka, stał się schronieniem dla wszelakich zwierząt (z polną myszą włącznie). Tutaj Dorota Sumińska pisze swoje książki o zwierzętach, pracuje nad projektami ochrony przyrody, czy akcji społecznych na rzecz zwierząt. Stąd wyrusza w dalekie podróże.
W kontynuacji problem bezmyślności i okrucieństwa wobec słabszych istot nabiera szerszego kontekstu. Pani doktor miała okazję wyjechać do Indonezji i na Borneo. Odwiedziła sierociniec orangutanów, przejmująco napisała o płytkich zachciankach ludzi, którzy chcą mieć „małpkę”, wobec czego w imię ich egoizmu, kłusownicy zabijają matki, aby odebrać im małe orangutany. Nie nazwała ich zresztą ludźmi, lecz postawiła sprawę jasno: klienci to bestie.
„Dalej na czterech łapach” jest oczywiście autobiografią, ale autorka ponownie stara się przybliżyć czytelnikom świat zwierząt, nauczyć szacunku do nich. Pisząc o śmierci Ciapka czy innych podopiecznych nigdy nie użyła słowa „zdechł”. Podobnie jak Dorota Sumińska, nie wyobrażam sobie, że można powiedzieć tak o ukochanym czworonogu. Już sam wydźwięk jest dla mnie pejoratywny. I tu pozwolę sobie na dygresję. Dziesięć lat temu, kiedy moja trójkolorowa kotka została uśpiona z powodu choroby, część znajomych i rodziny patrzyła na mnie jak na nawiedzoną idiotkę, gdy mówiłam: „Budyń nie żyje. Budyń odszedł.” Upewniali się: „Zdechła, znaczy?” Bo przecież to tylko zwierzę. Och nie! To po prostu stworzenie, najczęściej zależne od nas! Zastanawiałam się potem: Czepiam się? Przesadzam? Ale miałam swoje powody, bo skoro nawet kotu, psu czy innemu zwierzęciu nie należą się słowa poszanowania po śmierci, to jakim cudem człowiek może traktować zwierzęta z szacunkiem???
Podobała mi się kontynuacja „Autobiografii”. Może dlatego że podobnie jak autorka, pozwalam psu spać na moim łóżku (a pies do małych nie należy), a kota ulubionym miejscem do spania (i mruczenia) jest zagłębienie między moją szyją a uchem. Może nie zbieram „niespodzianek”, bo zwierzęta mi się udały i są czyste, ale na przykład teraz psica zrzuca zimowe futro i chociaż sprzątam sześć, siedem razy dziennie odkurzaczem, to i tak po chwili na podłodze jest pełno psiej sierści. Przeżyję. Bo tego wzroku pełnego psiej miłości nie zastąpi nic. Żadne pieniądze.
Czytając „Dalej na czterech łapach” warto się zastanowić nad własnym postępowaniem, nad postrzeganiem najmilszych czworonogów. Nie trzeba ze wszystkim się zgadzać z autorką, ale spojrzeć na naszych podopiecznych z nowej perspektywy – wskazane jest jak najbardziej.
Moja ocena: 5.5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz