wtorek, 15 kwietnia 2014

Simon Beckett „Szepty zmarłych”

Simon Beckett, Szepty zmarłych, Amber, Warszawa 2009, 256 s.

David Hunter, który wie o śmierci wszystko, a w niespełna rok po kolejnym śledztwie, którego omal nie przypłacił życiem wraca tam, gdzie uczył się zawodu. Tam, gdzie wszędzie wokoło leżały ludzkie ciała w różnym stadium rozkładu, a wielkie czarne litery na bramie informowały, że to Ośrodek Badań Antropologicznych, lepiej znany pod inną, mniej urzędową nazwą. Trupia Farma. Tam doktor Hunter ma nadzieję odzyskać wiarę w siebie i znowu skłonić zmarłych do zwierzeń. Tam na prośbę swego mentora rozpoczyna dochodzenie w sprawie makabrycznego morderstwa. Dochodzenie, w którym będzie musiał wysłuchać najbardziej przerażających szeptów zmarłych. W miejscu jeszcze straszliwszym i bardziej nieludzkim niż Trupia Farma.

Trzecia książka Simona Becketta pożyczona przez ciocię Malinę. Tym razem David Hunter powraca na Trupią Farmę, miejsce, gdzie zdobywał szlify jako antropolog i uczył się wszystkiego o rozkładzie ciała po śmierci. Już sama opowieść Autora o Trupiej Farmie godna jest polecenia, a do tego dochodzi dziwna zbrodnia. Hunter nie ma żadnych uprawnień do prowadzenia dochodzenia na terenie Stanów Zjednoczonych, dodatkowo poparcie kierującego Trupią Farmą Toma Liebermana nie wszystkim się podoba. Hunter ma zatem przeciwko sobie nie tylko mordercę, biurokrację, ale i zwykłą, ludzką zawiść.
Na jednym morderstwie się nie kończy. Ba! W pewnym momencie trudno ustalić, które w kolejności było to morderstwo!
Beckett co pewien czas zapoznaje czytelnika ze wspomnieniami mordercy, ale konia z rzędem temu, kto wydedukuje z tego osobę podejrzanego. Koleje losu wydają się raczej pretekstem do ukazania, w jaki sposób coraz bardziej zmieniała się psychika złoczyńcy, który pragnie uwiecznić niemożliwe: szczególny moment towarzyszący śmierci:
„Jej oczy napotykają twoje – są rozszerzone i zdziwione. Nie ma w nich bólu ani lęku, a jedynie zaskoczenie. Nie, i coś jeszcze.
Świadomość.
Potem oczy stają się mętne i instynktownie wiesz, że siła, która ożywiała tę kobietę, zniknęła.”
Chociaż nie przepadam za widowiskowymi zakończeniami, w „Szeptach zmarłych” finał jest odrażający i błyskotliwy. Wszystko dzieje się bardzo szybko, trudno odróżnić postaci pozytywne od negatywnych, bowiem gra pozorów sięga szczytów. Doza nieprawdopodobieństwa co prawda zbliża się do punktu krytycznego, ale daje się to zaakceptować, tym bardziej że wciąż jest się oszołomionym otoczeniem, do jakiego zabrał czytelnika autor.
Polecam.
Moja ocena: 4.5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz