poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Jonathan Kellerman „W obronie własnej”

Jonathan Kellerman, W obronie własnej, Amber, Warszawa 1998, 336 s.

Lucy Lovell zasiadała w ławie przysięgłych w makabrycznym procesie seryjnego mordercy. Teraz prześladuje ją sen, uparcie powracający koszmar. Doktor Alex Delavare usiłuje wyjaśnić mroczną tajemnicę przeszłości dziewczyny i wpada na trop wstrząsającej zbrodni sprzed lat...

Niewątpliwie jedna z ciekawszych książek Kellermana. Alex Delaware tym razem pomaga dziewczynie uporać się z demonami przeszłości. Ma do dyspozycji tylko fragmenty jej wspomnień – niewyraźnych, zatartych, ale niepokojących i nazwisko ojca, kiedyś sławnego buntownika i pisarza. Kierowany tymi wątłymi przesłankami Delaware wraz z przyjacielem Milo Sturgisem zaczynają śledztwo.
Kellerman wciąga czytelnika w zepsuty świat Los Angeles lat sześćdziesiątych, pełen alkoholu, narkotyków i przemocy. W dziwne zdarzenia mające miejsce w „Sanktuarium” (samotni dla pisarzy i artystów założonej przez ojca Lovell) kilkanaście lat wcześniej.
Postać tegoż ojca jest odstręczająca, wulgarna i opisana niezwykle wyraziście. Tego faceta się nie da polubić, podobnie jak nie sposób zachwycić się tym, co pisał, bo Kellerman zaprezentował i próbki jego twórczości wznosząc się przy tym na wyżyny brutalnej grafomanii. Jednym słowem, ten thriller jest dopracowany. Umiejętnie poprowadzona akcja nie ciąży tym razem ku taniej sensacji, Alex Delaware jest tu głównie psychologiem, który rozmawiając o przeszłości, musi odwoływać się do swych zawodowych umiejętności. Wiedza, jaką wynosi, jest plugawa i niebezpieczna.
Podobało mi się „W obronie własnej” i jeśli ktoś lubi thrillery psychologiczne lżejszego kalibru, powinien być zadowolony.
Moja ocena: 5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz