wtorek, 22 kwietnia 2014

Sebastian Fitzek „Kolekcjoner oczu”

Sebastian Fitzek, Kolekcjoner oczu, G+J, Warszawa 2011, 438 s.

Najpierw zabija matkę, następnie ukrywa dziecko i daje ojcu 45 godzin na jego znalezienie. Po tym terminie dziecko ma zginąć. Taka jest metoda działania przestępcy. Po wyznaczonym czasie dziecko umiera w swojej kryjówce. Ale na tym groza się nie kończy: w znalezionych zwłokach za każdym razem policja stwierdza brak lewego oka.
Kolekcjoner oczu nie pozostawia po sobie żadnych przydatnych dla śledztwa śladów. Ale pewnego dnia zgłasza się tajemniczy świadek: Alina Gregoriev, niewidoma psychoterapeutka, która przez dotyk potrafi wejrzeć w przeszłość swoich pacjentów. Kobieta jest niemal pewna, że jej pacjent jest właśnie poszukiwanym mordercą.

Dezorientacja dopada czytelnika już w chwili wzięcia książki do ręki. Numeracja rozpoczyna się od strony 435 i się zmniejsza, podobnie jest z numeracją rozdziałów: ten pierwszy jest na samym końcu „Kolekcjonera oczu”. Zerknęłam do opinii osób, które powieść Fitzka już przeczytały, ale wskazówki były niejednoznaczne. Patrzyłam na książkę i nieomal jej nie obwąchiwałam niczym kot, żeby podjąć decyzję: jak czytać, coby nie natknąć się niechcący na nazwisko mordercy. Zdecydowałam się w końcu zacząć od początku, to znaczy od końca, od strony 435.
Główny bohater – Aleksander Zorbach to były policjant, obecnie dziennikarz kryminalny, z rozchwianą psychiką po tym, kiedy kilka lat wcześniej strzelił kobiecie trzymającej dziecko, między oczy. Do chwili obecnej nie jest pewien czy uratował chłopczyka, czy zabił niewinną osobę. Jego wątpliwości odbijają się na relacjach rodzinnych, z żoną się rozstał, syna zaniedbuje węsząc wciąż za nowymi przestępstwami.
Kiedy Zorbach zajmuje się sprawą Kolekcjonera oczu, nieoczekiwanie staje się głównym podejrzanym. Chroniąc się w swojej samotni, natyka się na niewidomą Alinę Gregoriev, posiadającą paranormalne zdolności. Zaczynają współpracować, a czasu mają coraz mniej.
Zorbach jest typową postacią „po przejściach”, ale wprowadzenie Aliny i ukazanie świata z jej perspektywy – to pomysł fantastyczny. Fritzek włożył wiele wysiłku, aby postać niewidomej i tego, jak radzi sobie na co dzień, wypadła autentycznie i trzeba przyznać, że Alina „kradnie” pierwszeństwo Zorbachowi. Bardziej przykuwa uwagę, jest bardziej interesująca i tajemnicza. Idealnie pasuje do mrocznych klimatów powieści. Okropności w „Kolekcjonerze oczu” jest wiele; bezwzględny morderca raz po raz odtwarza makabryczny scenariusz ze swojego dzieciństwa, pozostawiając po sobie trupy matek i dzieci. Dopiero dzięki Alinie istnieje szansa na uratowanie kolejnych ofiar. Ale cena jaką zapłaci Zorbach – jest niewspółmiernie wysoka.
Gorąco polecam miłośnikom thrillerów psychologicznych. Spójna fabuła, ciekawe wątki i panujące przez czas całej lektury poczucie zagrożenia to największe zalety „Kolekcjonera oczu”, ale nie jedyne. Czytając powieść z tą dziwną numeracją, czułam, że nie tylko Fritzek odlicza czas do upłynięcia kolejnego ultimatum, wciągnął w to odliczanie również czytelnika.
Moja ocena: 6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz