piątek, 4 kwietnia 2014

Jonathan Kellerman „Unik”

Jonathan Kellerman, Unik, Amber, Warszawa 2006, 320 s.

Porwanie dwojga studentów prywatnej szkoły aktorskiej okazuje się oszustwem, ale morderstwo, które następuje potem, jest jak najbardziej prawdziwe – i staje się wyzwaniem dla doktora Delaware’a, najsłynniejszego bohatera Jonathana Kellermana.

Zeszłoroczny sierpień zupełnie nieoczekiwanie stał się „krwawym sierpniem”, tak się bowiem zdarzyło, że mój wybór padał głównie na kryminały i thrillery, a jeśli prześlizgnęła się „zwykła” powieść, to przynajmniej miała krew w tytule (recenzja „Krwi” Eleny Quirogi niebawem).
Powróciłam siłą rzeczy do Kellermana, coby wypożyczyć z biblioteki książki do tej pory nieprzeczytane. „Unik” był jedną z nich. Nie wiem, dlaczego był bestsellerem, bo jest to thriller dość dobry, ale bynajmniej nie rewelacyjny. Para Delaware-Sturgis bada kwestię zaginięcia studentów, która dość szybko zmienia się w kwestię morderstwa. Niejasne przesłanki i genialne przeczucia Delaware’a, który już na dobre zarzucił praktykę psychologiczną, doprowadzają czytelnika po mniejszych i większych dłużyznach do mordercy. Przyznać muszę, że jego osoba była dla mnie zupełnym zaskoczeniem, nijak nie pasowała do przesłanek pojawiających się w tekście. Gorzej – wydała się nieprawdopodobna.
Ale przeczytać można.
Moja ocena: 4

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz