poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Lisa Jackson „Kręte ścieżki”

Lisa Jackson, Kręte ścieżki, Amber, Warszawa 2012, 476 s.

Detektyw Montoya widział niejedno, ale zbrodnia w nowoorleańskiej katedrze jest przerażająca. Ofiara to młoda zakonnica, lecz jeszcze bardziej szokujące jest to, że Montoya rozpoznaje w niej swoją miłość sprzed lat. Dlaczego wstąpiła do klasztoru? I dlaczego w chwili śmierci miała na sobie starą ślubną suknię?
Valerie Hudson, siostra zamordowanej, to jedyna osoba, która może pomóc rozwiązać zagadkę. Ale morderca wie równie dobrze, że Valerie jest kluczem do tajemnicy tej zbrodni. I sięgającego w przeszłość ponurego sekretu klasztoru…

Czasami jest tak, że opis książki bywa ciekawszy niż jej treść. Klasztor o surowej regule, śmierć zakonnicy ubranej w suknię ślubną i starsza siostra uwikłana w śledztwo – zapowiadało się ciekawie. 
Ale już od pierwszych stron wiedziałam, że to nie jest książka dla mnie. Im bardziej zaś brnęłam w fabułę, tym bardziej umacniałam się w swojej opinii. Ciekawy pomysł to nie wszystko, bowiem podanie tego w iście harlequinowskim sosie, uczyniło książkę mało strawną.
Najbardziej irytująca jest główna bohaterka – Valerie Hudson, była policjantka, obecnie współprowadząca pensjonat w Nowym Orleanie i przeżywająca dramat po rozstaniu z superprzystojnym teksańskim mężem,. Mężem, który uwodził młodszą siostrę żony i chociaż twierdził, że było dokładnie odwrotnie, to przecież siostra nie kłamie, prawda? Nie zrobiłaby tego, nie rzucałaby się na zajętego faceta.
Dziwnym zbiegiem okoliczności mąż postanawia odzyskać uczucia Valerie w dniu, kiedy siostra ginie. Do tego zjawia się detektyw Montoya, który znał ofiarę, znał Valerie i jak się okazuje, znał też inne zakonnice, kiedy jeszcze całe towarzystwo chodziło do liceum. Zamiast oddać śledztwo komuś innemu, Reuben Montoya postanawia dalej chodzić po korytarzach ponurego budynku i przesłuchiwać świadków. Zakonnice tymczasem są w poważnym niebezpieczeństwie, giną albo pozostają zaginione; wszędobylska Valerie, której myśli zaprząta wizyta męża dzielnie wsadza swój nos we wszystkie sprawy i stara się zrozumieć, dlaczego umierają młode dziewczyny.
Styl pisania Lisy Jackson jest rozwlekły, to znowu nieznośnie naiwny. Valerie nie ma w sobie nic z byłej policjantki. Nie chodzi nawet o brak profesjonalizmu, ale autorka nie umiała poradzić sobie z większością postaci! Valerie jest papierowa do bólu i chociaż Jackson stara się uczynić ją interesującą i dzielną kobietą, to odmalowuje raczej słabą kobietkę wciąż zakochaną w swoim byłym. Poczynania detektywa Montoi i jego partnera Bentza gdzieś w tym wszystkim nikną, dopóki nie pojawi się wielki spoiler w odniesieniu do pierwszej części cyklu opowiadającego o obu policjantach. Po lekturze „Krętych ścieżek” spokojnie można sobie darować czytanie „W afekcie”, bo czytelnik zostaje oświecony, co do osoby i charakteru mordercy. Błąd to niewybaczalny, żeby tak zdradzać zakończenie innej powieści.
Przyznać muszę, że po czytaniu w męczarniach nudy i irytacji, koniec zaskoczył mnie pozytywnie. I nie dlatego że mogłam odłożyć książkę, ale dlatego że pomysł pani Lisa Jackson miała naprawdę dobry. Wreszcie porzuciła kwestie erotycznych damsko-męskich uniesień i zajęła psychologią postaci. Udało się jej w finale ukazać złożoność, hipokryzję i jednocześnie wielki ból jednej z bohaterek.
Ja tej pani już podziękuję, bo to absolutnie nie mój styl, ale może czytelnikom, którym styl romansu nie przeszkadza, czy wręcz – lubią takie książki, twórczość Jackson powinna się spodobać. Ja mam alergię na wszelkie miłości, z opisami ekstazy i namiętności włącznie.
Moja ocena: 3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz