środa, 9 kwietnia 2014

Virginia C. Andrews „Ogród cieni”

Virginia C. Andrews, Ogród cieni, Świat Książki, Warszawa 2013, 336 s.

Mroczny początek rodzinnych sekretów… Olivia Winfield nie może uwierzyć swojemu szczęściu, gdy po krótkiej znajomości przystojny Malcolm Foxworth prosi ją o rękę. Jednak romantyczne marzenia młodej żony wkrótce legną w gruzach. Mąż okazuje się aroganckim, bezwzględnym despotą, a od Olivii oczekuje przede wszystkim urodzenia dzieci i sprawnego zarządzania ponurym Foxworth Hall. Sytuacja pogarsza się jeszcze, gdy do domu wraca z kilkuletniej podróży ojciec Malcolma z młodziutką i piękną żoną Alicją.

Po „Ogród cieni” sięgnęłam chcąc zakończyć definitywnie przygodę z Dollangangerami. Zmęczona niezbyt udanymi kontynuacjami, uświadomiona co nieco odnośnie roli Andrew Neidermana (najsłynniejszego amerykańskiego ghost writera, który pisał pod szyldem Virginii C. Andrews przez ćwierć wieku), zabierałam się do książki niechętnie. Ale była i ciekawość – jak to wszystko się zaczęło, co wpłynęło na Olivię Foxworth, która z inteligentnej i pogodnej dziewczyny zmieniła się w nieczułą bryłę lodu.
Zaskoczenie „Ogrodem cieni” było ogromne. Nie wiem, na ile jest to zasługą Neidermana, ale w końcu przeczytałam coś interesującego, mrocznego, utrzymanego w konwencji powieści gotyckiej. To już nie tylko wspomnienia o Malcolmie, ale opowieść z nim w roli głównej. Przygnębiająca atmosfera Foxworth Hall, świętoszkowaty kuzyn Oliwii i dziwna para: ojciec Malcolma i jego młoda żona Alicja. Mieszanka to wybuchowa, gdzie zakłamanie i hipokryzja mieszają się w jednym tyglu z nienawiścią i wielką namiętnością. Prawie każda strona książki ocieka jadem, smutkiem i klaustrofobią. I zawiedzionymi nadziejami.
Andrews (Neiderman?) przybliża również dzieciństwo Corrine i Christophera. Mamy szansę odetchnąć na chwilę od mroków posiadłości, kiedy na stronach pojawia się prawdziwa miłość młodzieńcza. Ale przecież pojawia się również grzech.
Sam koniec „Ogrodu cieni” to majstersztyk, dowód na to, że historia zatacza koła i jednocześnie przypomnienie czytelnikom jak zaczęła się gehenna czwórki młodych Dollangangerów.
Moja ocena: 5.5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz