wtorek, 18 marca 2014

Agatha Christie „Karaibska tajemnica”

Agatha Christie, Karaibska tajemnica, Phantom Press, Gdańsk 1992, 192 s.

Panna Marple, dzięki hojności swego kochającego siostrzeńca Raymonda, wypoczywa w luksusowym pensjonacie na jednej z wysp karaibskich. Tak egzotyczne otoczenie bynajmniej nie oszałamia starszej pani: gdy zostaje zamordowany emerytowany pułkownik, stary, nieszkodliwy nudziarz, panna Marple rozpoczyna prywatne śledztwo, swoim zwyczajem porównując ludzi i sytuacje do znanych sobie osób i wydarzeń z sennego miasteczka St. Mary Mead... I jak zwykle rozwiązuje niezwykle zagmatwaną zagadkę.

Po przeczytaniu autobiografii Agathy Christie i jej „Sekretnych zapisków...” Johna Currana, naszła mnie ochota na odnowienie znajomości z panną Marple i Herkulesem Poirot. Majowy długi weekend 2013 roku zapowiadał się jako ostatnia chwila przed natłokiem pracy, postanowiłam zatem poświęcić się przyjemności niezobowiązującej lektury. Wypożyczyłam z biblioteki pięć kryminałów mając zamiar przeczytać jeden dziennie. Udało mi się. Ale recenzji napisać już nie zdążyłam, zarzucona pracą. (Po prawdzie to w chwili, gdy piszę te słowa, wciąż mam pokaźne tyły w recenzjach, zostało mi jeszcze około stu książek przeczytanych tak w zeszłym, jak i już w tym roku.) Tyle tytułem wstępu.
„Karaibska tajemnica” jest klasycznym kryminałem, gdzie dowody fizyczne odrywają zgoła trzeciorzędną rolę. Najważniejszy jest czynnik ludzki. Panna Marple z uporem godnym lepszej sprawy toczy słowne boje z ekscentrycznym milionerem i stara się wyjaśnić zagadkę śmierci nudnego pułkownika.
W tropikalnej scenerii umysł panny Marple pracuje równie żywo, jak w angielskim otoczeniu. Kryminalna intryga jest pretekstem do ukazania pewnych typowych zachowań ludzkich, a na przeszkodzie szybkiemu znalezieniu sprawcy staje podejrzane zachowanie zbyt wielu osób. Prawdę mówiąc, mając świeżo w pamięci podpowiedzi z „Sekretnych zapisków...” obstawiałam od początku Iksa. A potem się okazało, że trafiłam kulą w płot i detektyw ze mnie żaden. Mordercą okazał się być ktoś zupełnie inny! I to jest właśnie najlepsze w kryminałach Agathy Christie – tyle tropów, tylu podejrzanych, że można próbować samemu rozwiązać intrygę, a na koniec i tak czytelnik dostanie pełne wyjaśnienie zdarzeń.
Moja ocena: 5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz