Agatha Christie, Karaibska tajemnica, Phantom Press, Gdańsk
1992, 192 s.

Po przeczytaniu autobiografii Agathy Christie i jej „Sekretnych
zapisków...” Johna Currana, naszła mnie ochota na odnowienie znajomości z panną
Marple i Herkulesem Poirot. Majowy długi weekend 2013 roku zapowiadał się jako
ostatnia chwila przed natłokiem pracy, postanowiłam zatem poświęcić się
przyjemności niezobowiązującej lektury. Wypożyczyłam z biblioteki pięć
kryminałów mając zamiar przeczytać jeden dziennie. Udało mi się. Ale recenzji
napisać już nie zdążyłam, zarzucona pracą. (Po prawdzie to w chwili, gdy piszę
te słowa, wciąż mam pokaźne tyły w recenzjach, zostało mi jeszcze około stu
książek przeczytanych tak w zeszłym, jak i już w tym roku.) Tyle tytułem
wstępu.
„Karaibska tajemnica” jest klasycznym kryminałem, gdzie
dowody fizyczne odrywają zgoła trzeciorzędną rolę. Najważniejszy jest czynnik
ludzki. Panna Marple z uporem godnym lepszej sprawy toczy słowne boje z
ekscentrycznym milionerem i stara się wyjaśnić zagadkę śmierci nudnego
pułkownika.
W tropikalnej scenerii umysł panny Marple pracuje równie żywo,
jak w angielskim otoczeniu. Kryminalna intryga jest pretekstem do ukazania
pewnych typowych zachowań ludzkich, a na przeszkodzie szybkiemu znalezieniu
sprawcy staje podejrzane zachowanie zbyt wielu osób. Prawdę mówiąc, mając
świeżo w pamięci podpowiedzi z „Sekretnych zapisków...” obstawiałam od początku
Iksa. A potem się okazało, że trafiłam kulą w płot i detektyw ze mnie żaden.
Mordercą okazał się być ktoś zupełnie inny! I to jest właśnie najlepsze w
kryminałach Agathy Christie – tyle tropów, tylu podejrzanych, że można próbować
samemu rozwiązać intrygę, a na koniec i tak czytelnik dostanie pełne
wyjaśnienie zdarzeń.
Moja ocena: 5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz