środa, 19 marca 2014

Melania Mazzucco „Tak ukochana”

Melania Mazzucco, Tak ukochana, W.A.B., Warszawa 2008, 584 s.

„Tak ukochana” to barwna opowieść o jednej z legend dwudziestolecia międzywojennego. Bohaterką powieści jest Annemarie Schwarzenbach, postać autentyczna, pisarka, dziennikarka, fotografka i podróżniczka. Niedoceniana artystka, niestabilna psychicznie, uzależniona od narkotyków, rzuca się w nieustające romanse, głównie z kobietami. Całe jej życie jest ucieczką, również w sensie dosłownym. Odwiedza m.in. Rosję Sowiecką, Polskę, kraje nadbałtyckie, Azję, Bliski Wschód, Stany Zjednoczone. Poznaje wiele charakterystycznych dla epoki postaci – artystów i skandalistów (np. rodzinę Mannów, Margaret von Opel).

Dziwna to książka. Sama nie wiem dlaczego ją wzięłam, dlaczego ją czytałam i nie odłożyłam w połowie. Imię i nazwisko Annemarie Schwarzenbach było mi zupełnie obce. Podobnie jak imię i nazwisko autorki: Melanii Mazzucco. Możliwość poczytania o Szwajcarce, która nie była typową przedstawicielką swego narodu, możliwość poczytania o latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku, wreszcie możliwość poczytania o ówczesnych artystach, skandalistach i politykach – wszystko to sprawiło, że dałam „Tak ukochanej” szansę. I nie żałuję.
Chociaż sama książka przyjemna nie była. Mazzucco niezwykle sugestywnie opisała postać Annemarie Schwarzenbach, panienki z szalenie bogatego domu, z zaborczą matką mającą się ku swej przyjaciółce, śpiewaczce operowej - Emmie Krüger i przebierającą swoją ukochaną córeczkę (Anne) w różne chłopięce kostiumy. To był dopiero początek dziwnego, właściwie zmarnowanego życia młodej Szwajcarki, która miała aspiracje literackie i podróżnicze, a skończyła jako narkomanka i osoba uznana za chorą na schizofrenię, zakochana bez pamięci w córce Tomasza Manna, niespełniona życiowo.
Pomimo że Annemarie zostawiła po sobie kilka książek i wiele tekstów, nigdy nie przetłumaczono ich na polski, tutaj, w Polsce, była (i jest) praktycznie nieznana. A jednak warto ją poznać, wyrywała się bowiem z narzuconych jej ram bogatego mieszczaństwa, uciekała od rodziny mającej pronazistowskie sympatie, szukała pomysłu na siebie. Spędzała czas nie tylko pośród artystów, wraz z Ellą Maillart – podróżniczką i etnografką trafiła do Afganistanu, na początku II wojny światowej trafiła do Konga Belgijskiego, gdzie miała okazję poczuć czym jest ostracyzm i ksenofobia.. Widziała cierpienie, pisała o cierpieniu i sama cierpiała – z powodu niespełnionej miłości do Eryki Mann i z powodu narkotyków.
Mazzucco pisząc o Annemarie Schwarzenbach nie usprawiedliwia jej, nie ocenia. Proza Włoszki jest brutalna, ale ujęta w klamry pięknie budowanych zdań i równie pięknie odnotowanych uczuć. Ukazuje nam nie tylko bogatą/biedną dziewczynę o chłopięcym wyglądzie staczającą się na dno, ale również kobietę pełną pasji, pragnień i ciekawości życia. Jest w powieści o Szwajcarce miejsce i na prawdziwą dekadencję dwudziestolecia międzywojennego i miejsce na samotność na afrykańskiej ziemi. Jest Nowy Jork i Brazzaville, jest Berlin i Bliski Wschód. Annemarie zmarła młodo, z powodu wypadku na rowerze, być może też i dlatego że matka nie zgodziła się na operację, ale przynajmniej zakosztowała życia z tej najsłodszej, jak i najbardziej strony.
Piękna książka. A jednocześnie smutna, niepokojąca. Prowokująca do myślenia i do szukania zdjęć, zapisków, czegokolwiek, co ukazało się o pannie Schwarzenbach po polsku.
Moja ocena: 5.5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz