środa, 5 marca 2014

Jesús Bastante Liébana „Schizma”

Jesús Bastante Liébana, Schizma, Espirit, Kraków 2010, 360 s.

„Schizma” to powieść o wypadkach, które doprowadziły do największego rozłamu w dziejach Kościoła zachodniego, przedstawiona w zupełnie nowy sposób. Opowieść o tym, jak o losach chrześcijaństwa zadecydowały nie publiczne dysputy i teologiczne argumenty, ale ludzkie namiętności, żądza władzy i pragnienie zemsty. A wreszcie spisek, trucizna i sztylet skrytobójcy. To historia spisków snutych przez kardynałów i brutalności świeckich książąt. Opowieść o okrucieństwie i zdradzie. Historia wypadków, które doprowadziły do schizmy.
Podział Kościoła zachodniego trwa do tej pory.

Oto wzór powieści historycznej: fakty ubrane w ciekawą treść, klarowne wytłumaczenie tematu i brak wymyślonych bohaterów. Cesarz Karol V, Marcin Luter i papież Hadrian VI stali się mimowolnie bohaterami największego rozłamu w Kościele zachodnim i żadna fikcyjna postać nie wpłynęłaby dodatnio na treść książki. Pamiętam lekcje historii w liceum o reformacji. Nudne notatki o nudnych ludziach, którzy całymi dniami myśleli o teologicznych argumentach. Nic bardziej błędnego, czego dowodem jest powieść Hiszpana.
Karol V, od dziecka przygotowywany do dzierżenia władzy, w czasie kiedy wynikł spór z Marcinem Lutrem dopiero nabierał szlifów cesarskich. Wychowywany z dala od Niemiec, nie bardzo rozumiał mentalność ludzi, którymi przyszło mu rządzić. Chyba do końca nie pojmował oburzenia Niemców na praktyki stosowane przez rozpasanych, grzesznych i pełnych pychy papieży, którym daleko było do godnych następców Piotra. Liébana ze szczegółami opisuje, jak doszło do wyboru na tron papieski dawnego nauczyciela Karola - Adriaana Florenszoona Boeyensa, który jako Hadrian VI liczył na podporządkowanie sobie dawnego ucznia. Karol chciał jednak wierzyć, że potrafi rządzić samodzielnie.
Najistotniejsza jest jednak postać Lutra. Ukazany jest jako człowiek wierny sobie, swym ideałom i swym przyjaciołom. Liébana nie idealizuje go, ale uczłowiecza. Przedstawia nie tyle reformatora, pogromcę odpustów, co człowieka wierzącego w to, co robi.
„Schizmę” czyta się fantastycznie. Jest nie tylko powieścią, ale prawdziwą lekcją historii. Acz nie byłabym sobą, gdybym się nie przyczepiła do jednej kwestii. XVI wiek nie sprzyjał dbaniu o higienę, nawet najwięksi dostojnicy nie myśleli bez przerwy o kąpieli. Wystarczyło im, żeby była czysta twarz i ręce. Nie przejmowali się zbytnio potem czy kurzem. Scena, w której Blas de Ortiz myje się dokładnie w potoku, coby dobrze zaprezentować się przed Hadrianem, to pobożne życzenie Liébany.
Poza tym, polecam.
Moja ocena: 5.5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz