środa, 19 marca 2014

Henry James „W kleszczach lęku”

Henry James, W kleszczach lęku, Prószyński i S-ka, Warszawa 2012, 232 s.

Historia rozpoczyna się w Wigilię Bożego Narodzenia, gdy grupa przyjaciół zgromadzonych w starym dworze, przy kominku snuje opowieści o duchach. Jeden z obecnych opowiada trzymającą w napięciu historię matki i jej dziecka nawiedzanych przez tajemnicze widmo... Losy tych dwojga najbardziej poruszają Douglasa, przypominają mu o niesamowitych zdarzeniach, które spisała jego dawna przyjaciółka, guwernantka… Pod piórem Henry’ego Jamesa, niekwestionowanego mistrza niuansów, ta zgrabna, krótka historia zmienia się w prozatorskie arcydzieło, pełne wieloznaczności i pytań, na które nie ma jasnych odpowiedzi.

Chciałam się przekonać jak Henry James sprawdził się w lżejszym gatunku, bo nie ukrywajmy, horrory to nie literatura wymagająca nadmiernego wysiłku mózgu. Tak myślałam. Dopóki nie przeczytałam „W kleszczach lęku”. Bo chociaż Henry James postanowił „popełnić” powieść ze zjawami w tle, nie zrezygnował ze swych ciągotek do realizmu psychologicznego, nie oparł się zdaniom długim na pół strony i wielokrotnie złożonym. Bohaterowie Jamesa nie biegają przerażeni z rękoma w górze i paniką w oczach, że właśnie byli świadkami ukazania się ducha – to byłoby zbyt proste.
Odosobniona posiadłość. Dwójka sierot i bezimienna guwernantka-narratorka. I wuj, który nie ma ochoty, aby niepokojono go listami w sprawie dzieci. Młoda panna zdana jest na samą siebie, może jeszcze na gospodynię. Ale stawić czoła dziwnym zjawom musi sama. Widzi jak zmieniają się jej podopieczni, jak zło zaczyna górować nad wpojonym wychowaniem i może się tylko domyślać, dlaczego chłopiec został relegowany ze szkoły.
Henry James nie byłby sobą, gdyby nie skupił się na psychologii postaci. W opowieści duchy są tylko pretekstem do analizy zachowań tak dzieci, jak i młodej dziewczyny. Nie zjawy są istotne, ale narastający strach, lęk przed tym co nieznane i groźne, lęk osamotnienia i lęk przed brakiem wpływu na okoliczności. Wątpię, aby utwór Jamesa przypadł do gustu wielbicielom horrorów, chociażby dlatego że stawiając wiele pytań, pisarz prawie na żadne nie udzielił odpowiedzi. Jest to dla niego typowe, ale w horrorze może być denerwujące, bowiem czytelnik po lekturze pozostaje w zawieszeniu i z pytaniami, na które tylko on może odpowiedzieć.
Mnie się podobało średnio, może dlatego że mimo wszystko nastawiłam się na coś lżejszego. Dostałam zaś dogłębną analizę psychologiczną lęku. Chyba już wolę, kiedy Henry James pisze o bardziej „przyziemnych” sprawach.
Moja ocena: 3.5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz