środa, 12 marca 2014

Ryszard Kapuściński „Szachinszach”

Ryszard Kapuściński, Szachinszach, Agora, Warszawa 2008, 143 s.


Obraz panowania i upadku szacha Iranu Mohammeda Rezy Pahlaviego. Fascynujący reportaż ukazuje kluczowy konflikt końca XX wieku między odgórną rewolucją, usiłującą wprowadzić „nowoczesność”, a kontrrewolucją fanatycznego integryzmu muzułmańskiego ajatollaha Chomeiniego.

Z przebłysków pamięci pojawia się obraz „Dziennika telewizyjnego” i postać ajatollaha Chomeiniego. Dzieckiem będąc, nic w sumie nie rozumiałam z tego, co mówił prowadzący. Ale wciąż pamiętam dreszczyk niepokoju na widok ponurej, poważnej twarzy starca z długą brodą i zmarszczonymi, grubymi brwiami. Nie było w nim nic dobrotliwego, tylko ta surowość typowa dla fanatyków religijnych.
Takie myśli chodziły mi po głowie, kiedy zaczynałam czytać „Szachinszacha” Kapuścińskiego, opowieść o tym, jak tyrania i bezmyślność doprowadziły do rewolucji w Iranie.
Portrety obu szachów – Rezy Szaha Pahlawiego i Mohammada Rezy Pahlawiego są wyraziste, wielostronne i mało pochlebne. Persja, kiedyś kraj potężny, z upływem czasu był usuwany coraz bardziej na margines historii. Wraz z pojawieniem się pierwszego z Pahlawich, zaczęły się reformy i... terror. Z jednej strony szach stawiał na modernizację, z drugiej – nie przebierał w środkach, aby lud, którym rządził, podporządkować sobie skutecznie. Modernizacja przyjęła kuriozalny obrót z chwilą, gdy na tron wstąpił Pahlwi syn: playboy, nieudacznik i osobnik korzystający z wszelkich uciech, jakie dawały władza i pieniądze.
Kapuściński opisuje terror Pahlawiego i jego policji – Savaku na spokojnie, niemalże beznamiętnie. A jednak właśnie ten sposób pisania sprawia, że całe to zło i okrucieństwo wydają się jeszcze bardziej namacalne. W podręcznikach do historii o tym nie napiszą, wspomną tylko o kilku datach, nie będzie wzmianki o pomocy Amerykanów w utrzymaniu tronu, o pomocy CIA przy tworzeniu Savaku. Nie napiszą o czystkach, podsłuchiwaniu szarych obywateli, znikaniu ludzi, o niebezpiecznych słowach: „Doświadczenie uczyło ich, iż należy unikać głośnego wymawiania słów w rodzaju duszność, ciemność, ciężar, przepaść, zapaść, bagno, rozkład, klatka, krata, łańcuch, knebel, pałka, but, brednia, śruba, kieszeń, łapa, obłęd, a także czasowników z rzędu - położyć się, leżeć, rozkraczyć się, upaść (na głowę), marnieć, słabnąć, ślepnąć, głuchnąć, pogrążać się, a nawet takich zwrotów (zaczynających się od zaimka coś) jak - coś tu kuleje, coś tu nie gra, coś to nie tak, coś tu trzaśnie, bo wszystkie one, te rzeczowniki, czasowniki, przymiotniki i zaimki, mogły stanowić aluzję do reżimu szacha, a więc były semantycznym polem minowym, na które wystarczyło wdepnąć, żeby wylecieć w powietrze.” Nie mówić. Nie myśleć. Nie oddychać.
Styl Kapuścińskiego jest niepowtarzalny, przedstawienie faktów, które doprowadziły do rewolucji fascynuje bardziej niż niejedna powieść sensacyjna. Bogactwo szacha oszałamia. Ceny za ropę naftową śmigają w górę, szach tarza się w pieniądzach i mrzonkach, że w ciągu dziesięciu lat uczyni z Iranu piąte mocarstwo świata. Taką megalomanię ciężko znaleźć nawet w bajkach, przypominają się urojenia schizofreników, a przecież Pahlawi z punktu widzenia medycyny, był zdrowy na umyśle.
„Szachinszach” opowiada o rewolucji, ostatniej krwawej rewolucji XX wieku. Kapuściński nigdy nie pokusił się o dopisanie dalszego ciągu, nie zgłębił w jakie mroki wprowadził Irańczyków fanatyzm Chomeiniego i jego popleczników. Trochę szkoda. Mimo wszystko – książka warta przeczytania.
Moja ocena: 5.5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz