sobota, 29 marca 2014

Michael Seed, Noel Botham „Grzesznicy i święci”

Michael Seed, Noel Botham, Grzesznicy i święci, Promic, Warszawa 2011, 352 s.

„Ksiądz stulecia”, tak Michaela Seeda nazwał angielski „The Times”. Seed, autor bestsellerowej autobiografii – „Dziecko niczyje”, od ponad ćwierć wieku znajduje się w centrum wydarzeń Wielkiej Brytanii i choć o tym nie mówi, jest człowiekiem wpływowym. Dowodem „Grzesznicy i święci”, przepełnione wyjątkowym humorem wspomnienia przywołujące herbatki z królową Elżbietą, spotkania z księżną Dianą czy przyjaźń z premierem Blairem. Jedni go za to potępiają, zazdroszcząc szampańskiego sposobu praktykowania katolicyzmu, inni widzą w nim świętego. Nic dziwnego, że wspomniany „Times” zażądał, aby natychmiast mianowano go biskupem. Seed zbywa te głosy uśmiechem, pozostając skromnym franciszkaninem, przed którym wielcy tego świata bez obaw otwierają serca, a milionerzy... książeczki czekowe.

Trzeba przyznać, że pomimo koszmarnego dzieciństwa Michael Seed wydaje się być człowiekiem spełnionym i pełnym spokoju ducha. A do tego potrafiącym z humorem opowiadać o dziwacznych wydarzeniach, jakie mu się przytrafiały, kiedy na przykład na pierwszą mszę na Downing Street 10 wchodził przez okno, z przenośnym tabernakulum. Jego przełożony (kardynał Hume) musiał z kolei, dzień przed intronizacją, przechodzić przez płot przykatedralnej Szkoły Chóralnej. Został zatrzymany przez policję i zawieziony na komisariat, bowiem uznano go raczej za wariata z pobliskiego szpitala psychiatrycznego niż księdza obejmującego ważne stanowisko.
Seed opisuje środowisko osób, które w ciągu ostatnich dziesięcioleci przeszły na katolicyzm w Anglii, jest tam wiele nazwisk z zakresu polityki, które czytelnikowi polskiemu są zupełnie obce. Ale Seed odnosi się również do pastorów, którzy przeszli na katolicyzm w formie protestu, kiedy 11 listopada 1992 roku podjęto decyzję o wyświęcaniu kobiet. Wówczas Kościół katolicki zyskał około tysiąca księży, co ciekawe – żonaci pastorzy dostali specjalną dyspensę. Pojawiają się nazwiska znanych artystów, którym Seed udzielał ślubu, anegdoty o królowej, u której bywał na herbacie, jest opowieść o punku w recepcji. Wszystko to ukazuje bardziej ludzką twarz Kościoła. Podejście nie z pozycji nakazów i obowiązków, lecz prób zrozumienia drugiego człowieka.
Michael Seed pisze nie tylko o laurach, ale i gafach, o ludziach potrzebujących pomocy, do których wyciąga rękę. „Grzesznicy i święci” różnią się zasadniczo od „Dziecka niczyjego”, jest to bardziej relacja ze światowego życia i nienachalna ewangelizacja niż autobiografia sensu stricto. I wszystkie te nazwiska, które przewijają się przez opowieść Seeda znajome są raczej Brytyjczykom niż osobom spoza Wyspy. Jako uzupełnienie autobiografii – może być, ale niekoniecznie. Jako ukazanie Kościoła od strony pozytywnej, szczególnie w czasie, kiedy co chwila ujawniane są afery pedofilskie – wskazane. Bo nie sztuką jest wrzucić wszystkich księży do jednej szufladki z etykietką „pedofile”. Złych należy karać, a nie zamiatać problem pod dywan, mądrych – należy słuchać. I w tym momencie moja wiara bądź niewiara nie ma tu nic do rzeczy. Odwrotnie – z kimś takim jak Michael Seed chętnie bym o istocie wiary porozmawiała.
Moja ocena: 4

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz