niedziela, 2 marca 2014

Helmut Werner „Tyranki”

Helmut Werner, Tyranki. Najokrutniejsze kobiety w historii, Jeden Świat, Warszawa 2005, 226 s.

Historia pięknych, okrutnych władczyń, lubieżnych kochanek przed którymi drżeli najdzielniejsi mężczyźni ich czasów. To galeria kobiet naprawdę osobliwych, których życiorysy mogłyby posłużyć za kanwę najlepszego thrillera: bezwzględnych dręczycielek urzekających urodą, inteligencją i przebiegłością. Samotnych ofiar swojej potęgi.

Helmut Werner przekombinował.
Pisząc swą książkę o tyrankach opierał się na legendach i mało wiarygodnych przekazach mężczyzn, którym nigdy nie podobał się fakt, że kobieta śmie wyjść poza ramy wyznaczone jej przez samców.
Takie na przykład Amazonki, uważały mężczyzn za gorszych, co było nie do zniesienia przez późniejszych historyków zapatrzonych w swe samcze ego. Największym policzkiem dla nich był fakt, że to mityczne plemię doskonale obywało się bez mężczyzn. Dopiero Scytów dopuściły bliżej do siebie, lecz nadal trzymały się swoich zwyczajów, żadna Amazonka nie mogła wyjść za mąż jeśli wprzódy nie zabiła nieprzyjaciela. Były to kobiety silne, wojownicze i trzeba naprawdę szukać dziury w całym, aby podciągnąć je pod termin tyranek.
Ani Hatszepsut, ani Semiramida nie różniły się od męskich władców swoich czasów. Wrzucenie zaś szwedzkiej królowej Krystyny jest kuriozalną pomyłką. Albo zemstą szowinisty. Krystyna Waza nie była piękna, miała za to ogromną wiedzę, nijak nie chciała być marionetką w rękach męskich doradców.
Elżbieta Batory – o, to jest postać ciekawa. Ale znów, nie tyle tyranka, co morderczyni zwykła i wampir żądny krwi. Opętana pragnieniem wiecznej młodości uwielbiała pławić się w krwi dziewic. Psychopatka, która mogła realizować swe zachcianki dzięki pieniądzom i władzy, ale tyranką była na bardzo skromną skalę.
Na koniec słów kilka o carycy Katarzynie II, jedynej chyba tyranka par excellence. W Polsce jest postacią wielce niepopularną i trudno się dziwić, skoro doprowadziła do rozbioru Polski. Ta kobieta była żądna władzy, za nic miała życie ludzkie, pragnęła mężczyzn i powiększania terytorium swego państwa w równym stopniu. A jednak pan Werner pisząc o niej, zaplątał się w faktach historycznych i zmienił (przez ignorancję? niewiedzę?) bieg polskiej historii. Tym samym książka, do której już wcześniej podchodziłam z lekkim niesmakiem, straciła dla mnie wartość w ogóle. 

„Tyranki” to zbiór życiorysów kobiet dobranych jakby na chybił trafił. Ciekawe są eseje o Frenegundzie, Katarzynie Medycejskiej, Marii I Tudor czy pani de Montespan. Ale akurat te kobiety potraktowane są po macoszemu, nie ma wnikliwej analizy ich poczynań, nie ma odniesień do ich bezpośrednich i pośrednich ofiar. Werner poszedł na ilość, nie na jakość. Wyrwał życiorysy z kontekstu czasu, nie uwzględnił uwarunkowań historycznych. Szkoda.
Nie wiem czy warto polecać tę książkę. Jest sporo biografii odnoszących się bezpośrednio do opisanych bohaterek. W dobie internetu właściwie każda biblioteka czy księgarnia mają wyszukiwarki, gdzie można znaleźć książki historyków tak o Katarzynie Medycejskiej, pani de Montespan czy Katarzynie II Wielkiej.
Moja ocena: 2

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz