poniedziałek, 31 marca 2014

Jodi Picoult „Linia życia”

Jodi Picoult, Linia życia, Prószyński i S-ka, Warszawa 2011, 544 s.

Czy można kochać dziecko, nie radząc sobie z byciem matką?
Garść wspomnień – tylko to pozostało dziewczynie imieniem Paige po matce, która opuściła ją w wieku pięciu lat. Dorosła Paige wyprowadza się z rodzinnego Chicago, pozostawiając tam samotnego ojca. Marzy o szkole plastycznej, wychodzi za ambitnego lekarza – i wkrótce sama zostaje matką. Przytłoczona domowymi obowiązkami, Paige nie może zapomnieć o tym, że wychowała się w niepełnej rodzinie; ten żal, w połączeniu z prześladującymi ją dawnymi grzechami, odbiera jej poczucie wartości, każąc wątpić we własną zdolność do poświęcenia się dziecku. Opisując walkę, którą toczy Paige, Jodi Picoult stworzyła niebywale wyrazistą powieść, szczegółową, sugestywną i pasjonującą, dotykającą kwestii i uczuć, które są bliskie każdemu z nas.

Czasami Jodi Picoult rezygnuje w powieściach z sali sądowej i wątki kryminalnego. „Linia życia” do takich powieści należy. I nie ukrywam, że taką Picoult wolę. I chociaż mniej więcej wiem, jak będzie przedstawiona narracja, że autorka dołoży wszelkich starań, aby to, o czym pisze ukazane zostało jak najlepiej, jakby sama Picoult nic innego przez całe życie nie robiła, tylko (jak w przypadku „Linii życia”) doskonaliła się w rysunku i zajmowała końmi, to dojdzie jeszcze konkretna historia, w którą zagłębię się bez pamięci, za to z przyjemnością.
To przygotowanie do każdej powieści jest u Picoult niesamowite. „Linia życia” już od pierwszych stron przesycona jest miękką kreską kreślonych portretów i odrobiną magii. Zdolności Paige, chociaż mogłyby się wydawać wydumane, nie są takie, nie irytują, a całość układa się w dość bolesną opowieść o poczuciu odrzucenia i osamotnienia.
Dorastanie bez matki, która odeszła nie jest ani łatwe, ani przyjemne. Stawianie siebie ponad dobro dziecka to największy egoizm i grzech, jaki może popełnić kobieta. Odejścia w poszukiwaniu siebie nie da się bowiem usprawiedliwić, przynajmniej moim zdaniem. Bo dziecko matki potrzebuje, jej miłości, obecności, rad i rozmów. Jeśli tego nie ma, dziecko na zawsze pozostanie niepełne, niepewne siebie i swych możliwości. I taka właśnie stała się Paige. Z jednej strony nadmiernie samodzielna, z drugiej – zagubiona niczym sześciolatka. I chociaż oddaje siebie i swe uczucia dla męża, to uczucie niedowartościowania tkwi w niej niczym cierń. I jątrzy. A potem ona zostaje matką i jest pozostawiona samej sobie, bo mąż musi robić karierę i wszystko się sypie, wszystkie lęki wyolbrzymione dodatkowym stresem, uwidaczniają się i doprowadzają kobietę do granicy, po której przekroczeniu nie będzie już odwrotu.
Opowieść o dzieciństwie Paige, jej dorastaniu i małżeństwie z Nickiem, który dla niej zerwał z kontakty z rodzicami, opisana jest gładko i bez potknięć. Druga część książki, kiedy Paige szuka samej siebie i dowartościowania również tchnie autentycznością i co zaskakujące, dopiero końcowy etap wydawał mi się nie tyle najmniej dopracowany, co rozczarowujący. Wszystko się rozmywa, jakby autorka nie mogła się zdecydować, jak poprowadzić dalsze losy małżeństwa. Poświęcenie siebie w imię dobra rodziny, wręcz ukorzenie się sprowadza Paige do roli podmiotu, który nie ma prawa do samostanowienia. Płaci nie tylko za swoje błędy, ale również za błędy swojej matki. Z sytuacji, w jakiej się znalazła nie ma dobrego wyjścia, bo chociaż wraca do zarzuconego malowania, nie jest to powrót o jakim marzyła, jest to zaledwie pretekst, uwodzenie męża niezłomnego w swym gniewie i swej dumie.
Emocje u Picoult buzują i po raz pierwszy zabrakło mi dalszego ciągu. Wyszło jak w życiu, kiedy po chwilach smutnych następują radosne, a potem przeplatanka się powtarza. Tymczasem autorka zamknęła czytelnikowi drzwi przed nosem, uznając, że czas kończyć opowieść.
Podobała mi się „Linia życia”, ale tak nie do końca. Jak to u Picoult – jest wiele problemów, które trzeba rozwiązać i część pisarka pozostawia czytelnikowi do przemyślenia. Czasami wracam myślą do Paige i hipotetycznego ciągu dalszego. Do jej życia. Rzadko myślę o bohaterach przeczytanych książek, ale historia tej dziewczyny, matki pełnej obaw, pozostawiła we mnie tyle pytań i wątpliwości!
Moja ocena: 5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz