piątek, 28 marca 2014

Aleksandra Marinina „Śmierć i trochę miłości”

Aleksandra Marinina, Śmierć i trochę miłości, W.A.B., Warszawa 2007, 318 s.

Kolejna powieść Aleksandry Marininy o przygodach błyskotliwej major Anastazji Kamieńskiej, rozpoczyna się w momencie dla bohaterki wyjątkowym: w przeddzień jej ślubu. Podczas gorączkowych przygotowań Anastazja otrzymuje anonimowy list: „Nie rób tego. Pożałujesz!”

Muszę przyznać, że byłam skonsternowana przeczytawszy „Śmierć i trochę miłości”. Jest to chyba najbardziej mroczna z dotychczas przeczytanych powieści Marininy, chwilami ociekająca ohydą i wszystkimi grzechami Moskwy.
Jak na ironię dużo i w powieści miłości, bo Kamieńska zdecydowała się w końcu na ślub. Przygotowania są nietypowe, podobnie jak nietypową kobietą jest Kamieńska. Chęć by wszystko odbyło się bez ostentacji i niepotrzebnego marnowania pieniędzy doprowadza do sytuacji niemalże karykaturalnej. Karykaturalnej u kogoś innego, bo pójście do ślubu w czerni jest pomysłem typowym dla milicjantki i nie wydaje się niestosowne.
A na pewno nie bardziej niż zabijanie potencjalnych panien młodych w moskiewskich urzędach stanu cywilnego, między innymi w tym, w którym pani major zmienia stan cywilny. Kamieńska co prawda ma urlop, ale przecież jej taki drobiazg nie stanie na przeszkodzie, podobnie jak polecenie szefa. Włącza się do śledztwa i zagłębia się w brudny świat rosyjskiej stolicy. Marinina ma świetne oko i wyczucie. Moskwa opisywana przez nią tętni życiem, namiętnością i bezprawiem. Pisarka dosłownie przenosi czytelnika w lata dziewięćdziesiąte wraz z jego nonsensami, bogactwem i smutkiem.
W „Śmierci...” Marinina nie skupia się na przestępczości zorganizowanej, wątki sensacyjne odsunięte są na bardzo daleki plan. Tym samym „Śmierć...” jest najprawdziwszym kryminałem i chociaż osoby mordercy dość łatwo się domyślić, to fakt ten nie psuje lektury.
Moja ocena: 4.5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz