Agatha Christie, Zbrodnia na festynie, Wydawnictwo
Dolnośląskie, Wrocław 2012, 216 s.

Podobnie jak w przypadku „Samotnego domu”, miałam okazję
grać w „Agatha Christie: Dead Man’s Folly”, siłą rzeczy znałam zatem
zakończenie. Ale każde spotkanie z Ariadną Oliver – roztargnionym alter ego
samej pisarki – jest dla mnie niesamowitą przyjemnością. I nawet natłok
nieprawdopodobnych wydarzeń, jakie miały miejsce w „Zbrodni na festynie” nie
przeszkodził cieszyć się lekturą.
Tym razem jest i zbrodnia na festynie, i tajemnicze
zaginięcie, i mnóstwo osób, które potencjalnie mogły pozbyć się zbyt ciekawskiej
ofiary. Następuje gmatwanina poszlak, główni zainteresowani są dziwnie milczący
i tylko Herkules Poirot uparcie dąży do wyjaśnienia zagadki. Wytworne
towarzystwo ma kilka sekretów w szafie, co nieco ujmuje im wytworności. Ariadne
Oliver zaś jest jedyna w swoim rodzaju.
Dobra zabawa na jeden wieczór.
Moja ocena: 5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz