Cathy Glass, Najsmutniejsze dziecko, Hachette Polska,
Warszawa 2010, 398 s.
Łza spłynęła po policzku Donny. Potem następna. „Mama mówi,
że muszę zmyć ten brud, ale on nie chce zejść, choć wciąż próbuję.” Patrzyłam,
nie wiedząc jak zareagować, a Donna przełożyła szczoteczkę i zaczęła szorować
drugą dłoń z dziką determinacją w oczach.
Wzruszająca opowieść i dziesięcioletniej Donnie, krzywdzonej
przez matkę i rodzeństwo. Znęcali się nad nią fizycznie i psychicznie na
wszelkie sposoby, bo była „najsłabsza w miocie“. Gdy trafiła do rodziny
zastępczej Cathy Glass, jej traumatyczne przeżycia wyszły na jaw. To książka o
cudownej, uzdrawiającej sile miłości. Gdy dziecko jest kochane, nawet najgorsze
przeżycia odchodzą w zapomnienie.
Z tego co wiem, Cathy Glass napisała już kilka książek o
swoich podopiecznych. Niestety do tej pory mogłam przeczytać tylko „Najsmutniejsze
dziecko”. I prawdopodobnie tak pozostanie na czas nieokreślony.
Cathy Glass pisze z miłością i troską. Jest samotną matką i
samotnym rodzicem zastępczym, trafiają do niej dzieci w różny sposób
skrzywdzone przez los, przebywają przez pewien czas i są przekazywane dalej.
Chociaż brzmi to bezdusznie, Glass wkłada całe serce i rozum w pracę z tymi
dziećmi, by pomóc im zrozumieć siebie i poczuć, jak to jest być kochanym,
przygotowuje je do dalszego życia.
Po „Porzuconym” Johna Lahutskiego i Alana Philpsa historia
Donny nie wydaje się aż tak dramatyczna. Ale przecież każde dziecko chce być
kochane i chce kochać. Tymczasem zachowanie matki dziewczynki jest karygodne.
Jest podłe. Nie tylko molestowanie seksualne jest złe, tortury psychiczne,
znęcanie się fizyczne też pozostawiają po sobie ślad. Ciężko jest pojąć, że
matka nie kocha swego dziecka, ale co powiedzieć o matce, która swe dziecko
dodatkowo dręczy, szczuje na nie rodzeństwo i spycha do roli sprzątaczki, osoby
zbędnej? Czytając opowieść Glass czułam przygnębienie i smutek. Z jednej strony
instytucje państwowe starają się pomóc małej Donnie, z drugiej – wciąż narażają
ją na stres, na spotkania z matką, która nie przepuszcza okazji, aby dać
dziewczynce do zrozumienia jak mało dla niej znaczy, jak zbędna jest w jej
życiu.
Historia opisana przez Cathy Glass daje jednak nadzieję. Nie
ma tu przesłodzonych sytuacji, autorka nie robi z siebie świętej. Ukazuje za
to, że obowiązki i miłość mogą iść ze sobą w parze. Otacza małą Donnę opieką, wprowadza
w ustabilizowany świat swego domu i krok po kroku zdobywa zaufanie dziecka. Nie
jest to ani szybki, ani łatwy proces. Ale zwycięstwo i uśmiech dziewczynki jest
największą nagrodą.
Podoba mi się styl pisania pani Glass, podoba mi się sposób,
w jaki traktuje dzieci i swoje, i te, którym zastępuje matkę. Podoba mi się
miłość i konsekwencja w sposobie na życie, jaki ukazuje. Podoba mi się to, że
historia opowiedziana przez Glass daje nadzieję, że ktoś myśli o zaniedbanych,
krzywdzonych dzieciach, że jest ktoś, komu zależy.
Moja ocena: 5