Stephen King, Dallas ’63, Prószyński i S-ka, Warszawa 2011,
859 s.
Najnowsza
powieść Stephena Kinga „Dallas ’63” odwołuje się do klasycznego motywu
literatury fantastycznej, czyli podróży w czasie. Korzystając z tajemniczego
portalu, główny bohater opowieści cofa się do 1958 roku i podejmuje próbę
powstrzymania zamachu na prezydenta Johna F. Kennedy'ego.
„Dallas ’63” to hołd złożony prostszym czasom i poruszająca opowieść pełna gwałtownie narastającego suspensu, to Stephen King w swoim najlepszym epickim wydaniu.
„Dallas ’63” to hołd złożony prostszym czasom i poruszająca opowieść pełna gwałtownie narastającego suspensu, to Stephen King w swoim najlepszym epickim wydaniu.
Kiedy
na polskim rynku pojawiło się „Dallas ’63”, w ślad za książką posypały się
entuzjastyczne recenzje. Czytając opis o „tajemniczym portalu” zastanawiałam
się, jak coś takiego może zachwycać. Po raz kolejny nie doceniłam geniuszu
Stephena Kinga. Ten gość nawet z ulotki środka na przeczyszczenie stworzyłby
fascynujące opowiadanie, tym bardziej zaś błysnął tworząc powieść (grubą
powieść, które u Kinga uwielbiam) z gatunku historycznej fikcji.
Dzięki
„króliczej norze” King wprowadza czytelnika w świat przełomu lat
pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, czasów kiedy można było palić wszędzie,
ludzie nie zamykali domów na kilka mosiężnych zamków, a obcy nie kojarzył się
jednoznacznie z niebezpieczeństwem. Żeby nie było zbyt pięknie, są to również
czasy rasizmu, strachu przed „wielkim bum” i komunistami.
Świat i
ludzie wykreowani przez Kinga są tak interesujący, opisani tak lekko, a
jednocześnie z takim znawstwem charakteru, psychologii i szczegółów
historycznych, że „Dallas ’63” czyta się niesamowicie szybko. Objętość nie
nuży. Pojawiający się na drodze Jake’a Eppinga bohaterowie i wynikające z tych
spotkań sytuacje są napisane w tak naturalny sposób, jakby King to wszystko
widział, przeżył i opisał. Co ciekawsze, w pewnym momencie spotykamy nawet
starych znajomych z „Tego”, bowiem Epping trafia do Derry w niedługi czas po
tym, kiedy grupa dzieciaków pokonała TO. Jest w „Dallas ’63” i historia
obyczajowa typu: facet spotyka dziewczynę i się w sobie zakochują, i pomniejsze
próby zmiany przeszłości. Już na tych przykładach Epping przekonuje się, że
„efekt motyla” wcale nie jest tylko hipotetyczną anegdotą dotyczącą chaosu
deterministycznego.
Można
się z Kingem zgadzać albo nie odnośnie tego, czy Lee Harvey Oswald naprawdę był
samotnym zamachowcem, który 22 listopada 1963 roku zabił prezydenta Johna F.
Kennedy’ego. Ale sytuacja, którą naszkicował i wykorzystał w książce brzmi
spójnie. Grozę tamtych chwil szczególnie przeżywał Epping, który wiedział o
zamachu na długo przed tym, nim Oswald postanowił tego dokonać. Przyjrzenie się
z bliska mordercy i jego rodzinie, tego jak żyli w pierwszych miesiącach po
przyjeździe ze Związku Radzieckiego, jak Oswald traktował swoją żonę i jak sam
był traktowany przez matkę daje niepowtarzalny wgląd we fragment historii
Stanów Zjednoczonych.
Przy
całym kołowrocie, który zazwyczaj towarzyszy mojemu życiu: praca, dzieci i
zwierzęta, czytać mogę tylko wieczorami, kiedy już moja mała słodko obok śpi, w
nogach chrapie pies, a na brzuchu mruczy kot. „Dallas ’63” przeczytałam w pięć
wieczorów. Pochłonęłam raczej, bo czułam się tak, jakbym przenosiła się w
przeszłość razem z Eppingiem. I tylko finał jest stanowczo zbyt krótki, zbyt
pośpieszny. Nie obraziłabym się za dodatkowe kilkadziesiąt stron.
Pierwszorzędna
rozrywka. King w najlepszej formie.
Polecam.
Moja
ocena: 6