wtorek, 22 kwietnia 2014

Camilla Läckberg „Księżniczka z lodu”

Camilla Läckberg, Księżniczka z lodu, Czarna Owca, Warszawa 2009, 424 s.

W niewielkiej miejscowości na zachodnim wybrzeżu Szwecji, wśród małej, zamkniętej społeczności, gdzie wszyscy się znają i wszystko o sobie wiedzą – w jednym z domów odkryto zwłoki młodej kobiety. Początkowo wszystko wskazuje na samobójstwo, okazuje się jednak, że Alex została zamordowana. Prywatne śledztwo rozpoczyna Erika Falck – pisarka i przyjaciółka Alex z dzieciństwa, do której dołącza miejscowy policjant Patrik Hedström.

Pewnego grudniowego dnia zeszłego roku pomyślałam, że książki Läckberg już wystarczająco się odleżały na mojej półce. Pomimo falstartu z „Zamiecią śnieżną...” postanowiłam, że skoro jest zima bez śniegu, to chociaż sobie poczytam o mroźnej Fjällbace.
Rozczarowałam się srodze. Niby intryga jest, niby postaci są opisane dobrze, ale niestety pani Läckberg ma (przynajmniej w „Księżniczce z lodu”) irytującą manierę bycia nieuczciwą w stosunku do czytelnika. Emma Falck dowiaduje się o rzeczach, które dopiero potem wychodzą na jaw, w jej rozmowach z zainteresowanymi. Moment z przeczytaniem porwanego tekstu wyciągniętego z kosza na śmieci jest najbardziej wymowny. Läckberg powinna przekazać wiadomość i czytelnikom, zamiast tego musimy czekać, aż autorka zdecyduje się na właściwą chwilę. Tym samym czytelnik z góry stoi na straconej pozycji i może być tylko obserwatorem poczynań Emmy.
Drugą kwestią jest styl pisania Läckberg. Jest chwilami tak zawiły, wypełniony zaimkami i przenośniami, że można się pogubić kto, co i jak. Nieścisłości występują też w wypowiedziach dotyczących istotnych kwestii: co i kiedy się zepsuło, kto i kiedy odwiedził denatkę przed śmiercią. Ponad 400 stron nudy i marnego stylu pisania. Bardzo mi się nie podobało i ledwo dobrnęłam do końca, chociaż pomimo utrudnień ze strony autorki, wreszcie zaczęłam się domyślać jakie tajemnice zabrała ze sobą do grobu tytułowa „księżniczka z lodu”. Nie rozumiem fenomenu Läckberg. Na półce stoją jeszcze trzy jej kolejne książki, pewnie kiedyś po nie sięgnę. Ale szkoda mi wydanych pieniędzy. Mogłam zamiast powieści Läckberg kupić o wiele lepsze książki.
Moja ocena: 2

3 komentarze:

  1. Widziałam, że często nazwisko Läckberg się pojawia tu i ówdzie. Powiedziałam sobie, że kiedyś trzeba sprawdzić. Teraz już nie jest mi tak prędko ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli masz na oku inne lektury, to Läckberg możesz sobie spokojnie darować :)

      Usuń
    2. Dobrze wiedzieć, bo moja lista "do przeczytania" już teraz jest za długa :)

      Usuń