Simon Beckett, Zapisane w kościach, Amber, Warszawa 2007,
278 s.
Runa. Mała spokojna wysepka na Hebrydach, odcięta od świata
miotanym sztormem oceanem. Tam doktor David Hunter antropolog sądowy, który wie
o śmierci wszystko i umie skłonić zmarłych do zwierzeń, ma odczytać ze
spalonych kości przyczynę i okoliczności makabrycznego zgonu. Stajemy twarzą w
twarz ze złem, wraz z bohaterem - człowiekiem, który zgłębił fizyczny proces
śmierci, a mimo to nie jest ani o krok bliżej zrozumienia jej ostatecznej
tajemnicy.
Doktor David Hunter zdołał się w końcu pogodzić z tragedią,
jaka go spotkała przed laty. Dzięki wydarzeniom w „Chemii śmierci” znalazł nową
towarzyszkę życia, niestety jednocześnie wrócił do zawodu antropologa, co wiąże
się z wieloma wyjazdami i częstą nieobecnością w domu.
Tym razem trafia na małą wysepkę, gdzie ma poddać analizie
dziwnie spalone kości. Zbrodnia to jedno, dziwne układy panujące na Runie – to drugie.
Choć zagubiona na morzu, prawie opustoszała, Runa jest miejscem zainteresowania
pewnego milionera, który inwestuje w wyspę nie tylko swoje pieniądze, ale i
swój czas. Ludność odnosi się tak do morderstwa, jak i do nowego gościa
nieufnie. Szalejący sztorm nie pozwala na wezwanie posiłków, do tego za
Hunterem krok w krok niemalże chodzi dziennikarka wietrząca sensacyjny
materiał. A zbrodniarz jest zdecydowany i nieprzewidywalny.
Do tej powieści Beckett wprowadził fantastyczny klimat
odizolowania, intrygujący sposób popełnienia zbrodni, nie za dużo też jest
pobocznych wątków, które by odciągały czytelnika od samej akcji. „Zapisane w
kościach” czyta się zdecydowanie lepiej niż powieść debiutancką brytyjskiego
dziennikarza. Jeśli ktoś gustuje w krwawych i zaskakujących rozwiązaniach – tym
bardziej będzie zadowolony. Zbrodniarz działa do końca. Dla mnie właśnie ten
koniec spodobał się najmniej, bo najbardziej lubię finały w stylu Herculesa
Poirot, który gromadził wokół siebie podejrzanych i po długich wywodach
wskazywał na winnego (lub winną). W życiu codziennym tak się nie da. Koniec
zaproponowany przez Becketta nie jest może najbardziej prawdopodobny, jest za
to niekonwencjonalny i dramatyczny.
Moja ocena: 4.5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz