Wendy Webb, Duchy przeszłości, Nasza Księgarnia, Warszawa
2011, 296 s.
Hallie dowiaduje się z tajemniczego listu, że jej matka
wcale nie zginęła w pożarze. Ojciec kłamał – w rzeczywistości przed trzydziestu
laty uprowadził swoją małą córeczkę i ukrył przed żoną.
Teraz, gdy rodzice zmarli, za późno na jakiekolwiek wyjaśnienia. Mimo to dziewczyna pragnie poznać prawdę. Wyrusza na wyspę pośród Wielkich Jezior, żeby zrozumieć wydarzenia ze swojego dzieciństwa.
Miejscowi przyjmują ją wrogo. A w wiktoriańskim dworze, który odziedziczyła, dzieją się dziwne rzeczy...
Teraz, gdy rodzice zmarli, za późno na jakiekolwiek wyjaśnienia. Mimo to dziewczyna pragnie poznać prawdę. Wyrusza na wyspę pośród Wielkich Jezior, żeby zrozumieć wydarzenia ze swojego dzieciństwa.
Miejscowi przyjmują ją wrogo. A w wiktoriańskim dworze, który odziedziczyła, dzieją się dziwne rzeczy...
Gdyby książki klasyfikowano podobnie jak programy i filmy w
telewizji, „Duchy przeszłości” mogłyby być dozwolone od 12 lat. Jest to horror
w wersji lajtowej, opowieść o wyspie odciętej od świata, gdzie nie używa się
samochodów lecz rowerów i zaprzęgów konnych i gdzie w domu odziedziczonym przez
Hallie szaleją duchy.
Sama opowieść jest napisana dość przyjemnie i przystępnie,
stara służąca przybliża niezorientowanej bohaterce niezwykłe dzieje jej
rodziny, a Hallie obejmując w posiadanie spuściznę po matce, stara się
jednocześnie poznać kobietę, której nie pamiętała i o której śmierci
przeświadczona była od lat. Jednocześnie chce wyjaśnić tajemnicę zgonu swej
przyjaciółki z dzieciństwa. O jej zamordowanie został oskarżony ojciec Hallie.
Z początku mieszkańcy Grand Manitou odnoszą się do dziewczyny nieufnie. Dziwne
jest zachowanie Miry Finch, właścicielki pensjonatu, w którym zatrzymuje się
Hallie. Bywalcy kawiarni U Jonaha traktują ją niczym intruza.
Jak dla mnie, zbyt mało tu tła, zbyt mało wiemy o samej
Hallie, co robiła i gdzie pracowała w przełomowym momencie swego życia, jakie
były jej losy po ucieczce z wyspy, jakie relacje z ojcem.
Brakuje też w książce Wendy Webb poczucia strachu i
zagrożenia. Chociaż duchy nawiedzające dom są złośliwe, trudno odczuć trwogę
kobiety. Jest za to chwilami nieprzeciętnie łatwowierna. Do tego Webb dodaje
nieodzowny wątek romansowy, chwilami tak banalny, jakby pisała powieść dla
wydawnictwa Harlequin, a nie – horror. Pomimo ciekawych pomysłów, powieść nie
zapada na długo w pamięć. Więcej grozy można znaleźć w powieściach Ruiza Zafóna
dla młodzieży, niż w „Duchach przeszłości” przeznaczonych jakoby dla dorosłego
czytelnika. Dałam ją do przeczytania mojej nastoletniej córce. Jej się podobała
o wiele bardziej niż mnie.
Moja ocena: 3.5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz