Ryszard Kapuściński, Jeszcze dzień życia, Czytelnik,
Warszawa 2000, 144 s.
Zapis wydarzeń wojny domowej w Angoli w ostatnich miesiącach
przed uzyskaniem przez ten kraj niepodległości 11 listopada 1975 roku. Autor
obserwuje i opisuje wydarzenia z wyludnionej i zagrożonej atakiem obcych
interwentów stolicy – Luandy, a także bezpośrednio na froncie.
Bez bicia się przyznam, że z zamkniętymi oczyma Angoli na
mapie bym nie pokazała. Tak było zanim zaczęłam czytać książki Kapuścińskiego.
Ale nawet uświadomienie geograficzne nie sprawiło, że kwestia uzyskania
niepodległości przez dawną kolonię portugalską stała się dla mnie kwestią
nadrzędną. Fragmenty z „Jeszcze dzień życia” poznałam już wcześniej, podczas
lektury „Wojny futbolowej”. Opis drewnianego miasta, w czasie masowej ucieczki
Portugalczyków z Angoli jest niesamowity. Całe życie zmieszczone w skrzyniach.
Cała przeszłość zamknięta w drewnianych pakunkach i przetransportowana na
statek. Drugi fragment to jazda Kapuścińskiego w konwoju, wizyta w Pereira de Eca i opowieść o kobiecie wypiekającej
chleb pomimo tego, że cała jej rodzina schroniła się w obozie dla
Portugalczyków.
Czytając tekst
Kapuścińskiego chwilami trudno jest się połapać w sojuszach i antagonizmach ugrupowań
wyzwoleńczych. MPLA, FNLA, UNITA – te akronimy przewijają się przez całą książkę
i pamiętając o czasach, w których Kapuściński pisał „Jeszcze dzień życia” tak
do końca nie wiadomo, komu najbardziej zależało na dekolonizacji kraju. Są
jednak spostrzeżenia i ponadczasowe, jak to o opuszczonej księgarni, bo
przecież papier jest ciężki i to ostatnia rzecz o jakiej myślą uchodźcy. O
ustawaniu wszelkich walk w okresie największego upału. Są też wspomnienia z
frontu, to szczególne – o pięknej Carlotcie, w której podkochiwali się niemal
wszyscy i która zginęła w czasie ataku na Balombo. Kapuściński właściwie nie
pisał o kobietach, nie pisał o seksualności. Pytany przez innych, dlaczego
unika tego tematu („Przecież Afryka to przede wszystkim seksualność”),
Kapuściński zasłonił się kwestią pokoleniową. Ale czy naprawdę potrzebny jest
seks u każdego autora? W każdej książce? Czytając Kapuścińskiego nie odnosi się
poczucia braku.
A książkę oczywiście
warto przeczytać.
Moja ocena: 5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz