Simon Beckett, Szepty zmarłych, Amber, Warszawa 2009, 256 s.
David Hunter, który wie o śmierci wszystko, a w niespełna
rok po kolejnym śledztwie, którego omal nie przypłacił życiem wraca tam, gdzie
uczył się zawodu. Tam, gdzie wszędzie wokoło leżały ludzkie ciała w różnym
stadium rozkładu, a wielkie czarne litery na bramie informowały, że to Ośrodek
Badań Antropologicznych, lepiej znany pod inną, mniej urzędową nazwą. Trupia
Farma. Tam doktor Hunter ma nadzieję odzyskać wiarę w siebie i znowu skłonić
zmarłych do zwierzeń. Tam na prośbę swego mentora rozpoczyna dochodzenie w
sprawie makabrycznego morderstwa. Dochodzenie, w którym będzie musiał wysłuchać
najbardziej przerażających szeptów zmarłych. W miejscu jeszcze straszliwszym i
bardziej nieludzkim niż Trupia Farma.
Trzecia książka Simona Becketta pożyczona przez ciocię
Malinę. Tym razem David Hunter powraca na Trupią Farmę, miejsce, gdzie zdobywał
szlify jako antropolog i uczył się wszystkiego o rozkładzie ciała po śmierci.
Już sama opowieść Autora o Trupiej Farmie godna jest polecenia, a do tego
dochodzi dziwna zbrodnia. Hunter nie ma żadnych uprawnień do prowadzenia
dochodzenia na terenie Stanów Zjednoczonych, dodatkowo poparcie kierującego
Trupią Farmą Toma Liebermana nie wszystkim się podoba. Hunter ma zatem
przeciwko sobie nie tylko mordercę, biurokrację, ale i zwykłą, ludzką zawiść.
Na jednym morderstwie się nie kończy. Ba! W pewnym momencie
trudno ustalić, które w kolejności było to morderstwo!
Beckett co pewien czas zapoznaje czytelnika ze wspomnieniami
mordercy, ale konia z rzędem temu, kto wydedukuje z tego osobę podejrzanego.
Koleje losu wydają się raczej pretekstem do ukazania, w jaki sposób coraz
bardziej zmieniała się psychika złoczyńcy, który pragnie uwiecznić niemożliwe:
szczególny moment towarzyszący śmierci:
„Jej oczy napotykają
twoje – są rozszerzone i zdziwione. Nie ma w nich bólu ani lęku, a jedynie
zaskoczenie. Nie, i coś jeszcze.
Świadomość.
Potem oczy stają się mętne
i instynktownie wiesz, że siła, która ożywiała tę kobietę, zniknęła.”
Chociaż nie przepadam za widowiskowymi zakończeniami, w „Szeptach
zmarłych” finał jest odrażający i błyskotliwy. Wszystko dzieje się bardzo
szybko, trudno odróżnić postaci pozytywne od negatywnych, bowiem gra pozorów
sięga szczytów. Doza nieprawdopodobieństwa co prawda zbliża się do punktu
krytycznego, ale daje się to zaakceptować, tym bardziej że wciąż jest się
oszołomionym otoczeniem, do jakiego zabrał czytelnika autor.
Polecam.
Moja ocena: 4.5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz