Jonathan Kellerman, Potwór, Amber, Warszawa 1999, 320 s.
W zakładzie dla umysłowo chorych przestępców przebywa
psychopatyczny morderca. Jego przypadek jest wyzwaniem dla doktora Delaware. Mężczyzna
potrafi przewidzieć kolejne brutalne zabójstwa, których seria wstrząsa Los
Angeles. Szukając rozwiązania zagadki, Alex odkrywa przerażającą zbrodnię
zrodzoną przez zło i szaleństwo..
Wakacje i „krwawy sierpień” zakończyłam z hukiem. Poza
jednym zbyt widocznym elementem, który chociaż od razu rzucił mi się w oczy, to
i tak źle go przypasowałam, fabuła „Potwora” podobała mi się bardzo.
Szpitale psychiatryczne, a szczególnie oddziały zamknięte
mają w sobie elementy szalenie przygnębiające, ukazują ludzi, którzy chociaż
fizycznie zdrowi, psychicznie nie nadają się do życia pośród bliźnich. Powraca
zatem po raz kolejny kwestia funkcjonowania naszego mózgu, zachodzących w nim
procesów prowadzących do zwarć i w konsekwencji do utraty „człowieczeństwa”.
Tytułowym „potworem” jest mężczyzna, który kiedyś dopuścił
się brutalnego zabójstwa. Alex Delaware znowu grzebie w przeszłości – zarówno
pacjenta, jak i ofiary. Kiedy dopatruje się podobieństw – sprawa zamiast ruszyć
do przodu, zaczyna się dodatkowo komplikować. I jeszcze te momenty
„jasnowidzenia”, których jedni psychiatrzy nie potrafią wytłumaczyć, a inni je
bagatelizują.
W „Potworze” Kellerman dał popis całej swej zawodowej
wiedzy, ukazał ludzi chorych psychicznie, bądź też dręczonych wydarzeniami z
przeszłości, z którymi nie potrafią sobie poradzić. Ukazał również ludzi,
którzy tylko z definicji tymi ludźmi są, bowiem już dawno przeżarło ich zło.
Dobrze napisana, w ponurych klimatach. Ciekawa końcówka.
Moja ocena: 5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz