Jonathan Kellerman, Terapia, Amber, Warszawa 2004, 368 s.
Opuszczona posesja pod Los Angeles. Samochód na podjeździe.
I zwłoki brutalnie zamordowanej pary. Doświadczenie detektywa podpowiada
doktorowi Aleksowi Delaware, że do rozwiązania tej wyrafinowanej zbrodni nie
wystarczy standardowa procedura. A intuicja psychologa wiedzie do gabinetu
kontrowersyjnej psychoterapeutki. Ale pani doktor z niezwykłym uporem strzeże
tajemnicy lekarskiej i prywatności swoich pacjentów... Żywych czy martwych...
Gdyby „Terapia” była krótsza o kilkadziesiąt stron, byłaby o
wiele lepsza. Bo chociaż Alex Delaware znowu trzyma się raczej swego zawodu niż
zabawy w super agenta, to książka chwilami niepotrzebnie zbacza ku niezliczonym
wątkom pobocznym.
Kellerman tym razem umiejscawia akcję w środowisku
terapeutów. Przedstawia jasne i ciemne strony ich pracy, zajmuje się też stroną
etyczną. Wszystko z pozoru jest w jak największym porządku, a terapeuci
wypełniają ofiarnie swe powołanie. Tak ofiarnie, że niebawem dochodzi do
kolejnego morderstwa. Milo Sturgis przy wydatnej pomocy Delaware’a odkrywa przy
okazji, że to, co dzieje się w teraźniejszości, sięga i w przeszłość, a tym
czeka inna nierozwiązana sprawa: zabójstwa kobiety.
Zapętla się „Terapia” znacznie i czyta się ją obiecująco.
Ale gdy już jest po wszystkim, niskość intencji złoczyńcy wprawić może w
przygnębienie. Ludzkie istnienie jest mało warte dla osób skrajnie zapatrzonych
w siebie, w pragnących zaspokajać własne potrzeby. Logika, psychologia i kilka
trupów – to niewątpliwie plusy książki Kellermana, wspomniana nadmierna długość
– to minus. Ale na nadchodzące lato – lektura przydatna.
Moja ocena: 4.5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz