Virginia C. Andrews, Ogród cieni, Świat Książki, Warszawa
2013, 336 s.
Mroczny początek rodzinnych sekretów… Olivia Winfield nie
może uwierzyć swojemu szczęściu, gdy po krótkiej znajomości przystojny Malcolm
Foxworth prosi ją o rękę. Jednak romantyczne marzenia młodej żony wkrótce legną
w gruzach. Mąż okazuje się aroganckim, bezwzględnym despotą, a od Olivii
oczekuje przede wszystkim urodzenia dzieci i sprawnego zarządzania ponurym
Foxworth Hall. Sytuacja pogarsza się jeszcze, gdy do domu wraca z kilkuletniej
podróży ojciec Malcolma z młodziutką i piękną żoną Alicją.
Po „Ogród cieni” sięgnęłam chcąc zakończyć definitywnie
przygodę z Dollangangerami. Zmęczona niezbyt udanymi kontynuacjami,
uświadomiona co nieco odnośnie roli Andrew
Neidermana (najsłynniejszego amerykańskiego ghost writera, który pisał pod
szyldem Virginii C. Andrews przez ćwierć wieku), zabierałam się do książki
niechętnie. Ale była i ciekawość – jak to wszystko się zaczęło, co wpłynęło na
Olivię Foxworth, która z inteligentnej i pogodnej dziewczyny zmieniła się w
nieczułą bryłę lodu.
Zaskoczenie „Ogrodem
cieni” było ogromne. Nie wiem, na ile jest to zasługą Neidermana, ale w końcu
przeczytałam coś interesującego, mrocznego, utrzymanego w konwencji powieści
gotyckiej. To już nie tylko wspomnienia o Malcolmie, ale opowieść z nim w roli
głównej. Przygnębiająca atmosfera Foxworth Hall, świętoszkowaty kuzyn Oliwii i
dziwna para: ojciec Malcolma i jego młoda żona Alicja. Mieszanka to wybuchowa,
gdzie zakłamanie i hipokryzja mieszają się w jednym tyglu z nienawiścią i
wielką namiętnością. Prawie każda strona książki ocieka jadem, smutkiem i
klaustrofobią. I zawiedzionymi nadziejami.
Andrews (Neiderman?)
przybliża również dzieciństwo Corrine i Christophera. Mamy szansę odetchnąć na
chwilę od mroków posiadłości, kiedy na stronach pojawia się prawdziwa miłość
młodzieńcza. Ale przecież pojawia się również grzech.
Sam koniec „Ogrodu
cieni” to majstersztyk, dowód na to, że historia zatacza koła i jednocześnie
przypomnienie czytelnikom jak zaczęła się gehenna czwórki młodych
Dollangangerów.
Moja ocena: 5.5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz