Agatha Christie, Samotny dom, Wydawnictwo Dolnośląskie,
Wrocław 2012, 224 s.
Emeryt Herkules Poirot miał wypoczywać w nadmorskim
uzdrowisku, tymczasem poznał Nick Buckley i musi uspokajać nerwy, budując domki
z kart. Pech, czy ktoś nieudolnie próbuje zabić Nick? Właścicielka Samotnego
Domu cztery razy uniknęła śmierci, a jednak lekceważy ostrzeżenia detektywa. Do
czasu! Podejrzani przyjaciele, zaginiony narzeczony, pożyczony szal.... Miłość,
chciwość i tragiczne qui pro quo. Morderstwo. Czyżby pierwsza porażka
detektywa? To tylko pozory!
Fabułę i mordercę znałam już wcześniej, bowiem zdarzyło mi
się grać w „Agatha Christie: Peril at End House”. Tym bardziej jednak chciałam
przeczytać książkę i przekonać się: kto, co, jak i dlaczego.
Lubię takie kryminały: ograniczona liczba podejrzanych,
stary dom i morderca, który za wszelką cenę dąży do popełnienia zbrodni. Do
tego pozornie mało istotne wiadomości, stare listy, wielka miłość. Znajomość
intrygi wcale nie przeszkadzała w czytaniu. Poirot i jego „szare komórki”, jego
sposób rozumowania – był tak wciągający, że z przyjemnością zapomniałam na dwie
godziny o otaczającym mnie świecie.
Logiczny acz pokrętny kryminał, czegóż więcej chcieć?
Moja ocena: 5.5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz