William Faulkner, Kiedy umieram, Czytelnik, Warszawa 1968,
291 s.
Napisana w 1930 roku jedna z najznakomitszych powieści
Faulknera, opowiadająca o rodzinie Bundrenów, „biednych białych” z Południa,
łączy elementy bohaterstwa i groteski, grozy i komizmu, humoru i makabry.
Postaci Williama Faulknera mają w sobie prawdę ludzką, która wzrusza nas bardziej niż egotyzm opisywanego środowiska. Nie możemy pozostać obojętni wobec kłopotów, ubogich radości, przeżyć tych ludzi, choć są tak poniżeni i pozornie odczłowieczeni.
Postaci Williama Faulknera mają w sobie prawdę ludzką, która wzrusza nas bardziej niż egotyzm opisywanego środowiska. Nie możemy pozostać obojętni wobec kłopotów, ubogich radości, przeżyć tych ludzi, choć są tak poniżeni i pozornie odczłowieczeni.
Woziłam „Kiedy umieram” ze sobą dosyć długo, bo pasowała
idealnie do torebki na czas podróży. Definitywnie skończyłam powieść dopiero na
trasie Białystok-Warszawa. Mała, poręczna, można było trzymać ją w górzei i nie
bolał nadgarstek. W podróży, kiedy ciężko jest mi znaleźć wygodną pozycję (mam
tendencje do rozpychania się), kiedy przypieka słońce i jest duszno (był koniec
lipca 2013 roku) Faulknerowskie „Kiedy umieram” było dobrym wyborem.
W książce króluje makabra. Bundrenowie jadą pogrzebać żonę i
matkę do Jefferson, aby stało się zadość jej woli. Wszystko jednak trwa aż
nazbyt długo. Podczas wędrówki wydarza się nieuniknione: trup zaczyna się
rozkładać, gdziekolwiek rodzina się nie pojawi, czuć przede wszystkim ten trupi
odór. Los także jest przeciwko nim. Jeden z braci ulega wypadkowi, a wówczas
inni wpadają na „genialny” pomysł zalania złamanej nogi... betonem. Jest z nimi
siostra, która ma w głowie tylko jedno: kupić w większym mieście lekarstwo na
wywołanie miesiączki.
Bundrenowie to biała biedota, równocześnie mają typowy dla Południa
i chłopów sposób myślenia. Dowodem tego jest finał, którego bohaterem jest
ojciec. Ale przez całą, dziesięciodniową drogę Faulkner zapoznaje czytelnika z
ich mentalnością. Jest to powieść drogi i nietypowych sytuacji zdarza się wiele.
Trudno jest poczuć sympatię do ludzi, których spotykają i którzy ich
wykorzystują. Młodsze pokolenie Bundrenów ma jednak w sobie coś ożywczego,
smutek wywodzący się z wiecznej biedy, ale i uczucia nastrajające pozytywniej.
Ktoś inny już na początku darowałby sobie daleką, i nie ma co ukrywać,
kosztowną podróż i pochował zmarłą tam, gdzie nadszedł kres jej życia. Rodzina
jest jednak uparta. I ten upór przebija z każdej sytuacji, która nie szła po
ich myśli.
„Kiedy umieram” nie jest książką łatwą. Wciąż zmieniająca
się perspektywa, z jakiej widzimy podróż (raz opowiada Darl, to znowu wątek
podejmuje Tull, potem przychodzi kolej na Vardmana) skutecznie mąci w głowie, a
zawiły Faulknerowski styl pisania też nie ułatwia zrozumienia, czego dotyczą
nieporozumienia między braćmi, jaka tajemnica przeszkadza im w pełni być sobą.
Ale jest to i książka dobra, literatura z najwyższej półki, gdzie liczy się
styl, dobór słów, a dopiero potem sensacja czy groteska.
Moja ocena: 4.5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz