Szalom Asz, Mąż z Nazaretu, Wydawnictwo Dolnośląskie,
Wrocław 1990, 800 s.
Akcja powieści rozgrywa się równolegle w Warszawie i w
biblijnej Ziemi Izraela. Żydowski tłumacz z polecenia niejakiej pani B. udaje
się do archeologa - pana Wiadomskiego w celu „wtajemniczenia go w arkany
świętego języka". Szybko okazuje się, że pan Wiadomski uważa się za
hegemona Korneliusza, który był odpowiedzialny za śmierć Jezusa. Rozpoczyna swą
fascynującą opowieść...
Biorąc do ręki „Męża z Nazaretu” nawet nie wiedziałam, kim
był Szalom Asz (oprócz tego, że był Żydem, ale to żadna niespodzianka, skoro powieść
wydano w serii „Biblioteka Pisarzy Żydowskich”). Zaczęłam od „Przedmowy” i po
raz kolejny dziękowałam swoim wykładowcom, że wpoili nam na studiach
rozpoczynanie wszelkiej lektury od tekstów wprowadzających, jeśli takowe są.
Przede wszystkim istotny okazał się kontekst: żydowski
pisarz piszący o Mesjaszu. Jest to zamysł jedyny w swoim rodzaju. Asz pragnął
swymi utworami przerzucić pomost pomiędzy judaizmem i chrześcijaństwem, pragnął
zbliżyć nie tylko religie, ale i narody. Niestety wybrał mało sprzyjający ku
temu czas. „Męża z Nazaretu” ukończył w 1939 roku, a nie trzeba nikogo
uświadamiać, czym ten rok okazał się dla historii świata. Trudno było mówić o
pojednaniu w chwili, gdy zacietrzewiony Austriak stojący na czele III Rzeszy
eksterminował Żydów przy pomocy swoich żołnierzy. Przy okazji podbijał i inne
narody, mordując, zniewalając, tylko czasami posuwając się do wątpliwej
dyplomacji, jak to w przypadku Francuzów miało miejsce.
Równie istotną kwestią odnośnie Szaloma Asza była jego
popularność. Dziś jest to pisarz wręcz zapomniany, jednak w czasie, kiedy żył,
był czytany chętnie, znano go, choć jego sukces literacki nie przekładał się na
sukces finansowy. Mówiono, że pisał „Męża z Nazaretu” z myślą o Nagrodzie
Nobla, stąd tematyka biblijna. A przecież nie bierze się pod uwagę kandydata do
Nobla, który jest literatem nieznanym czy poślednim.
Tyle tytułem wstępu i przybliżenia sylwetki autora.
Powieść rozpoczyna się od spotkania pana Wiadomskiego z
młodym Żydem. Wiadomski jest pseudonaukowcem, antysemitą i posiadaczem papirusu
z Ewangelią według Judasza. Pragnie poznać język, w którym ewangelia została
spisana, stąd to nietypowe spotkanie. Jednak Wiadomski jest również przekonany,
że żył w czasach rabbiego Jeszui, co więcej – to on, jako hegemon Korneliusz, wykonał
na nim wyrok śmierci. I tu zaczyna się właściwa opowieść.
Asz przenosi nas do Jerozolimy Poncjusza Piłata i Jeszui.
Roztacza przed nami świat malowany tak żywymi barwami, jakby sam był świadkiem
wydarzeń spisanych przez ewangelistów. Istotne jest przedstawienie tytułowego
bohatera. W historii czy powieściach innych pisarzy mamy ukazany obraz Jezusa
jako Mesjasza, już ukształtowanego poprzez dwa tysiące lat postrzegania go jako
Syna Bożego. Tymczasem Asz odrzuca wszelkie interpretacje. Pisze o rabbim,
uczonym i dobrym mężu, skupiającym wokół siebie uczniów, tak jak wówczas Jeszua
mógł/był odbierany poprzez mu współczesnych. Jeszua ben Josef Asza jest na
wskroś żydowski i ludzki; chociaż szuka spełnienia, nie wie jeszcze, co go
czeka. To ma dopiero przynieść przyszłość. Nie jest obarczony chrześcijańską
legendą.
Niezmiernie ciekawie ukazał Asz również hegemona Korneliusza
czy Judasza. Zapisani w historii chrześcijaństwa jako morderca i zdrajca, w
„Mężu z Nazaretu” nabierają bardziej ludzkich cech. Ukazane jest ich wahanie i
odczucia. Późniejszy kat Jeszui nie kryje swego zafascynowania mężem z
Nazaretu, jego słowami i umiejętnością zainteresowania ludzi, tym co mówi.
Judasz z kolei jest w powieści postacią pozytywną, acz tragiczną, apostołem,
który najlepiej rozumiał swego Mistrza, lecz jednocześnie nie potrafił pojąć
jego inności, jego dążenia do zbawienia ludzi.
Postać rabbiego Jeszui wpisana jest w cały złożony świat
walczących ze sobą frakcji religijno-politycznych: faryzeuszy i saduceuszy.
Polityczne konotacje i pragnienie pozostania w odrębności, zamknięcie na
wszelkie przejawy zbliżenia władzy do ludu uznawano za okazanie słabości. Jest
zatem w powieści i polityka, i niechęć do nowego, i przede wszystkim klimat
starożytnej Jerozolimy. Jest to powieść na wskroś historyczna, bazująca na
Nowym Testamencie, a jednocześnie jest to dowód, jak wiele zależy od
interpretacji poszczególnych słów.
Mnie z religią od dawna już jest nie po drodze. Acz proza
Asza ukazuje swoją ponadczasowość właśnie w tym, że nie trzeba być osobą
religijną, by zachwycić się opisywaną postacią, by wniknąć umysłem w świat
sprzed dwóch tysięcy lat.
Moja ocena: 6
Polecam przeczytać "Problem istnienia Boga" Tresmontanta albo chociaż "Bóg istnieje. Dlaczego najsłynniejszy ateista zmienił swój światopogląd" Flew. Jak pisał Lewis - jeśli sens by nie istniał, nie moglibyśmy wykazać jego braku. Ateim i rozum nie idą w parze. Dlatego właśnie Einstein wściekał się, gdy nazywano go ateistą (o tym m.in. w książce Flew). Z pozdrowieniami.
OdpowiedzUsuńNie powiedziałabym, że Flew był najsłynniejszym ateistą. Nawrócenie na starość to żadna nowość. Einstein nie wierzył w starotestamentowego boga, o jego przekonaniach i wierze czytałam w doskonałej biografii Isaacsona. Ja nikogo nie zmuszam to niewiary, ale jednocześnie proszę o niezmuszanie mnie do wiary w mity i legendy. Dziękuję.
OdpowiedzUsuń