Michael Seed, Noel Botham, Grzesznicy i święci, Promic,
Warszawa 2011, 352 s.
„Ksiądz stulecia”, tak Michaela Seeda nazwał angielski „The
Times”. Seed, autor bestsellerowej autobiografii – „Dziecko niczyje”, od ponad
ćwierć wieku znajduje się w centrum wydarzeń Wielkiej Brytanii i choć o tym nie
mówi, jest człowiekiem wpływowym. Dowodem „Grzesznicy i święci”, przepełnione
wyjątkowym humorem wspomnienia przywołujące herbatki z królową Elżbietą,
spotkania z księżną Dianą czy przyjaźń z premierem Blairem. Jedni go za to
potępiają, zazdroszcząc szampańskiego sposobu praktykowania katolicyzmu, inni
widzą w nim świętego. Nic dziwnego, że wspomniany „Times” zażądał, aby
natychmiast mianowano go biskupem. Seed zbywa te głosy uśmiechem, pozostając
skromnym franciszkaninem, przed którym wielcy tego świata bez obaw otwierają
serca, a milionerzy... książeczki czekowe.
Trzeba przyznać, że pomimo koszmarnego dzieciństwa Michael
Seed wydaje się być człowiekiem spełnionym i pełnym spokoju ducha. A do tego
potrafiącym z humorem opowiadać o dziwacznych wydarzeniach, jakie mu się
przytrafiały, kiedy na przykład na pierwszą mszę na Downing Street 10 wchodził
przez okno, z przenośnym tabernakulum. Jego przełożony (kardynał Hume) musiał z
kolei, dzień przed intronizacją, przechodzić przez płot przykatedralnej Szkoły
Chóralnej. Został zatrzymany przez policję i zawieziony na komisariat, bowiem
uznano go raczej za wariata z pobliskiego szpitala psychiatrycznego niż księdza
obejmującego ważne stanowisko.
Seed opisuje środowisko osób, które w ciągu ostatnich
dziesięcioleci przeszły na katolicyzm w Anglii, jest tam wiele nazwisk z
zakresu polityki, które czytelnikowi polskiemu są zupełnie obce. Ale Seed
odnosi się również do pastorów, którzy przeszli na katolicyzm w formie
protestu, kiedy 11 listopada 1992 roku podjęto decyzję o wyświęcaniu kobiet.
Wówczas Kościół katolicki zyskał około tysiąca księży, co ciekawe – żonaci
pastorzy dostali specjalną dyspensę. Pojawiają się nazwiska znanych artystów,
którym Seed udzielał ślubu, anegdoty o królowej, u której bywał na herbacie,
jest opowieść o punku w recepcji. Wszystko to ukazuje bardziej ludzką twarz
Kościoła. Podejście nie z pozycji nakazów i obowiązków, lecz prób zrozumienia
drugiego człowieka.
Michael Seed pisze nie tylko o laurach, ale i gafach, o
ludziach potrzebujących pomocy, do których wyciąga rękę. „Grzesznicy i święci” różnią
się zasadniczo od „Dziecka niczyjego”, jest to bardziej relacja ze światowego
życia i nienachalna ewangelizacja niż autobiografia sensu stricto. I wszystkie te nazwiska, które przewijają się przez
opowieść Seeda znajome są raczej Brytyjczykom niż osobom spoza Wyspy. Jako
uzupełnienie autobiografii – może być, ale niekoniecznie. Jako ukazanie
Kościoła od strony pozytywnej, szczególnie w czasie, kiedy co chwila ujawniane
są afery pedofilskie – wskazane. Bo nie sztuką jest wrzucić wszystkich księży
do jednej szufladki z etykietką „pedofile”. Złych należy karać, a nie zamiatać
problem pod dywan, mądrych – należy słuchać. I w tym momencie moja wiara bądź
niewiara nie ma tu nic do rzeczy. Odwrotnie – z kimś takim jak Michael Seed
chętnie bym o istocie wiary porozmawiała.
Moja ocena: 4
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz