Henry James, W kleszczach lęku, Prószyński i S-ka, Warszawa
2012, 232 s.
Historia rozpoczyna się w Wigilię Bożego Narodzenia, gdy
grupa przyjaciół zgromadzonych w starym dworze, przy kominku snuje opowieści o
duchach. Jeden z obecnych opowiada trzymającą w napięciu historię matki i jej dziecka
nawiedzanych przez tajemnicze widmo... Losy tych dwojga najbardziej poruszają
Douglasa, przypominają mu o niesamowitych zdarzeniach, które spisała jego dawna
przyjaciółka, guwernantka… Pod piórem Henry’ego Jamesa, niekwestionowanego
mistrza niuansów, ta zgrabna, krótka historia zmienia się w prozatorskie
arcydzieło, pełne wieloznaczności i pytań, na które nie ma jasnych odpowiedzi.
Chciałam się przekonać jak Henry James sprawdził się w
lżejszym gatunku, bo nie ukrywajmy, horrory to nie literatura wymagająca
nadmiernego wysiłku mózgu. Tak myślałam. Dopóki nie przeczytałam „W kleszczach
lęku”. Bo chociaż Henry James postanowił „popełnić” powieść ze zjawami w tle,
nie zrezygnował ze swych ciągotek do realizmu psychologicznego, nie oparł się
zdaniom długim na pół strony i wielokrotnie złożonym. Bohaterowie Jamesa nie
biegają przerażeni z rękoma w górze i paniką w oczach, że właśnie byli
świadkami ukazania się ducha – to byłoby zbyt proste.
Odosobniona posiadłość. Dwójka sierot i bezimienna
guwernantka-narratorka. I wuj, który nie ma ochoty, aby niepokojono go listami
w sprawie dzieci. Młoda panna zdana jest na samą siebie, może jeszcze na
gospodynię. Ale stawić czoła dziwnym zjawom musi sama. Widzi jak zmieniają się jej
podopieczni, jak zło zaczyna górować nad wpojonym wychowaniem i może się tylko
domyślać, dlaczego chłopiec został relegowany ze szkoły.
Henry James nie byłby sobą, gdyby nie skupił się na
psychologii postaci. W opowieści duchy są tylko pretekstem do analizy zachowań
tak dzieci, jak i młodej dziewczyny. Nie zjawy są istotne, ale narastający
strach, lęk przed tym co nieznane i groźne, lęk osamotnienia i lęk przed
brakiem wpływu na okoliczności. Wątpię, aby utwór Jamesa przypadł do gustu
wielbicielom horrorów, chociażby dlatego że stawiając wiele pytań, pisarz
prawie na żadne nie udzielił odpowiedzi. Jest to dla niego typowe, ale w
horrorze może być denerwujące, bowiem czytelnik po lekturze pozostaje w
zawieszeniu i z pytaniami, na które tylko on może odpowiedzieć.
Mnie się podobało średnio, może dlatego że mimo wszystko
nastawiłam się na coś lżejszego. Dostałam zaś dogłębną analizę psychologiczną
lęku. Chyba już wolę, kiedy Henry James pisze o bardziej „przyziemnych”
sprawach.
Moja ocena: 3.5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz