Stanisław Broszkiewicz, Taniec kogutów, Śląsk, Katowice
1972, 135 s.
Zbiór opowiadań o polskich żołnierzach przebywających po II
wojnie światowej w Szkocji.
Może nie brzmi to zbyt zachęcająco, ale Stanisław Broszkiewicz zapewnia czytelnikom iście przednią zabawę, nie pozbawioną nutki zadumy.
Może nie brzmi to zbyt zachęcająco, ale Stanisław Broszkiewicz zapewnia czytelnikom iście przednią zabawę, nie pozbawioną nutki zadumy.
W „Tańcu kogutów” mamy nieczęstą przyjemność przyjrzenia się
polskim bohaterom nie z perspektywy ich dokonań wojennych, ale ich zwykłego
życia po wojnie, aklimatyzacji pośród szorstkich, chwilami szalenie
ksenofobicznych Szkotów. Nie ma w opowiadaniach wielkich słów, odwrotnie –
często są zdania dosadne, żołnierskie. A przecież przebija przez tę książeczkę
życzliwość i pogoda. Broszkiewicz nie stroni od poczucia humoru, chwilami
rubasznego, to znowu zmienia się w neutralnego obserwatora. Ale jednoznacznie
ukazuje, że Szkoci to naród, który nie tylko ze skąpstwa powinien być znany.
Celne puenty stanowią przysłowiową wisienkę na torcie.
Poniżej cytaty z dwóch opowiadań. Ironia, zgryźliwość i
jednoczesna duma narodowa zapewniają naprawdę parę godzin doskonałej rozrywki. Bo czyż jest coś lepszego niż prosty acz specyficzny humor i możliwość poznania, jak żyło się członkom Polskich Sił Zbrojnych na emigracji?
Moja ocena: 5.5
* * *
Broszkiewicz Stanisław; Ostatni salut brygadiera Greene’a;
Z bólem żegnamy dziś świetnego podoficera, dzielnego żołnierza, dobrego kolegę, ozdobę armii. Z bólem tym większym, że zmarły należał do mojej brygady. O ileż by nam było lżej, gdybyśmy przyszli na pogrzeb jakiegoś żółtodzióba z marynarki czy lotnictwa' W ogóle ci lotnicy za bardzo zadzierają nosa. A co wy na to, waleczni żołnierze piechoty? Nic, a zatem gówno.
Z bólem żegnamy dziś świetnego podoficera, dzielnego żołnierza, dobrego kolegę, ozdobę armii. Z bólem tym większym, że zmarły należał do mojej brygady. O ileż by nam było lżej, gdybyśmy przyszli na pogrzeb jakiegoś żółtodzióba z marynarki czy lotnictwa' W ogóle ci lotnicy za bardzo zadzierają nosa. A co wy na to, waleczni żołnierze piechoty? Nic, a zatem gówno.
Broszkiewicz Stanisław; Yankee Doodle;
„... jeśli to jest naprawdę Polak, a nie jakaś snobizująca się na Polaka angielska wywłoka, to może wziąć udział w zebraniu klanu. Mam nadzieję, że nie będzie zbyt często otwierał swego słowiańskiego ryła...”
„... jeśli to jest naprawdę Polak, a nie jakaś snobizująca się na Polaka angielska wywłoka, to może wziąć udział w zebraniu klanu. Mam nadzieję, że nie będzie zbyt często otwierał swego słowiańskiego ryła...”
Broszkiewicz Stanisław; Yankee Doodle;
— Otóż wiedz, Yankee, że kiedy twoi zafajdani przodkowie płynęli do Ameryki w swoich złodziejskich interesach, taki na przykład Robert Hawkins urodził się jako piętnasty prawnuk Henry Hawkinsa, który zdobywał Jerozolimę i przywiózł stamtąd dwa wielbłądy...
— I trypra — dopowiedział Peter szeptem i mrugnął do mnie.
— Otóż wiedz, Yankee, że kiedy twoi zafajdani przodkowie płynęli do Ameryki w swoich złodziejskich interesach, taki na przykład Robert Hawkins urodził się jako piętnasty prawnuk Henry Hawkinsa, który zdobywał Jerozolimę i przywiózł stamtąd dwa wielbłądy...
— I trypra — dopowiedział Peter szeptem i mrugnął do mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz