Jesús Bastante Liébana, Schizma, Espirit, Kraków 2010, 360
s.
„Schizma” to powieść o wypadkach, które doprowadziły do
największego rozłamu w dziejach Kościoła zachodniego, przedstawiona w zupełnie
nowy sposób. Opowieść o tym, jak o losach chrześcijaństwa zadecydowały nie
publiczne dysputy i teologiczne argumenty, ale ludzkie namiętności, żądza
władzy i pragnienie zemsty. A wreszcie spisek, trucizna i sztylet skrytobójcy.
To historia spisków snutych przez kardynałów i brutalności świeckich książąt.
Opowieść o okrucieństwie i zdradzie. Historia wypadków, które doprowadziły do
schizmy.
Podział Kościoła zachodniego trwa do tej pory.
Podział Kościoła zachodniego trwa do tej pory.
Oto wzór powieści historycznej: fakty ubrane w ciekawą
treść, klarowne wytłumaczenie tematu i brak wymyślonych bohaterów. Cesarz Karol
V, Marcin Luter i papież Hadrian VI stali się mimowolnie bohaterami największego
rozłamu w Kościele zachodnim i żadna fikcyjna postać nie wpłynęłaby dodatnio na
treść książki. Pamiętam lekcje historii w liceum o reformacji. Nudne notatki o
nudnych ludziach, którzy całymi dniami myśleli o teologicznych argumentach. Nic
bardziej błędnego, czego dowodem jest powieść Hiszpana.
Karol V, od dziecka przygotowywany do dzierżenia władzy, w
czasie kiedy wynikł spór z Marcinem Lutrem dopiero nabierał szlifów cesarskich.
Wychowywany z dala od Niemiec, nie bardzo rozumiał mentalność ludzi, którymi
przyszło mu rządzić. Chyba do końca nie pojmował oburzenia Niemców na praktyki
stosowane przez rozpasanych, grzesznych i pełnych pychy papieży, którym daleko
było do godnych następców Piotra. Liébana ze szczegółami opisuje, jak doszło do
wyboru na tron papieski dawnego nauczyciela Karola - Adriaana Florenszoona Boeyensa, który jako Hadrian VI liczył na
podporządkowanie sobie dawnego ucznia. Karol chciał jednak wierzyć, że potrafi
rządzić samodzielnie.
Najistotniejsza jest
jednak postać Lutra. Ukazany jest jako człowiek wierny sobie, swym ideałom i
swym przyjaciołom. Liébana nie idealizuje go, ale uczłowiecza.
Przedstawia nie tyle reformatora, pogromcę odpustów, co człowieka wierzącego w
to, co robi.
„Schizmę” czyta się fantastycznie. Jest nie tylko powieścią,
ale prawdziwą lekcją historii. Acz nie byłabym sobą, gdybym się nie przyczepiła
do jednej kwestii. XVI wiek nie sprzyjał dbaniu o higienę, nawet najwięksi
dostojnicy nie myśleli bez przerwy o kąpieli. Wystarczyło im, żeby była czysta
twarz i ręce. Nie przejmowali się zbytnio potem czy kurzem. Scena, w której Blas
de Ortiz myje się dokładnie w potoku, coby dobrze zaprezentować się przed
Hadrianem, to pobożne życzenie Liébany.
Poza tym, polecam.
Moja ocena: 5.5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz